Quantcast
Channel: Gosiarella
Viewing all 694 articles
Browse latest View live

Konkurs: Zdradźcie cenę Waszych pragnień!

$
0
0
Konkurs książkowy

Obiecałam Wam niespodzianki, a jak wiecie Gosiarella zawsze dotrzymuje słowa (choć czasami trzeba jej przypomnieć). Jedną z nich jest konkurs, w którym do zgarnięcia są książki Dominiki Smoleń "Cena naszych pragnień", Wygrać mogą trzy osoby, ale pytanie konkursowe jest trudne, bo bardzo osobiste. Mam nadzieję, że podołacie temu ciężkiemu zadaniu, a ja mocno trzymam za Was kciuki! 


O książce:
Bo miłość jest przecież najbardziej szalonym uczuciem, które może zawładnąć człowiekiem. Nie ma od niego ucieczki. Głupotą jest więc sądzić, że nigdy nas nie dopadnie – zrobi to, wcześniej lub później. A wtedy będziesz błagać, żeby jak najdłużej z tobą pozostała.
Ale ona nie jest łaskawa.
Nigdy nie była. I nigdy nie będzie.
Nastoletnia Oliwia przenosi się razem z mamą i bratem bliźniakiem do innego miasta. Zaczyna naukę w szkole z internatem i musi zdobywać pozycję w nowym środowisku. Jak każda nastolatka czeka także na pierwsze zakochanie. Oliwia odnajduje swoją miłość na lekcji angielskiego, ale… to nie jest szczęśliwa miłość.

Poruszająca, wstrząsająca powieść młodej autorki o wzajemnej fascynacji uczennicy i nauczycielki.  Odważny głos o poszukiwaniu tożsamości. Także seksualnej.


Regulamin:
1. Organizatorem konkursu i fundatorem nagrody w konkursie jest wydawnictwo Lucky
2. Nagrodą w konkursie jest egzemplarz książki "Cena naszych pragnień" Dominiki Smoleń. 
3. Czas trwania: od 24 sierpnia do 7 września 2015, wyniki konkursu ogłoszę  na blogu najpóźniej do 10 września. 
4. W konkursie mogą brać udział jedynie osoby zamieszkujące terytorium Polski, 
5. Aby wziąć udział w konkursie, należy: 
a) Pod tym postem wyrazić chęć udziału w konkursie przez proste "Zgłaszam się". 
b) Opowiedzieć Gosiarelli (w komentarzu na blogu lub na Facebooku Gosiarelli) jakie jest Wasze największe pragnienie i jaką cenę bylibyście gotowi zapłacić, aby się spełniło.
6. Wśród komentarzy zamieszczonych na blogu wybiorę dwóch zwycięzców, zaś z komentarzy na Facebooku jednego.
7. Wygrywają trzy osoby, których pomysły najbardziej mnie zauroczą/zaskoczą/zadziwią/ zainspirują, czyli ogólnie wywołają największe emocje. 

8. Po opublikowaniu wyników, zwycięzca będzie miał 3 dni na skontaktowanie się z Gosiarellą w celu podania adresu do wysyłki nagrody.

Powodzenia i niech los zawsze Wam sprzyja!

Jakie są seriale od AMC?

$
0
0
Seriale od stacji Amc

Dawno nie opisywałam seriali pod kątem stacji, która emituje je w Stanach, a szkoda to zaniedbać, ponieważ przeważnie w ten sposób możecie najlepiej dopasować do siebie kolejnego tasiemca. Tym razem wybór padł na stację AMC, więc w końcu coś typowo dla mężczyzn. Chociaż nie tylko! Za moment przedstawię Wam produkcje, które śmiało możecie obejrzeć ze swoimi facetami, a oni nie będą płakać, że zmuszacie ich do oglądania kolejnego romansidła. 

Skrót AMC pochodzi od nazwy American Movie Classics i pod takim tytułem rozpoczęło nadawanie już w 1984 roku, czyli gdy Gosiarelli nie było nawet w planach, dlatego nie będziemy cofać się aż tak daleko. Zajmiemy się okresem od 2003 roku, gdy stacja zmieniła profil i przyjęła motto "Tutaj liczy się historia". Od tamtego momentu pojawiły się najbardziej rozpoznawalne seriale, które z pewnością kojarzycie. Zresztą sprawdźcie najpopularniejsze tytuły, a później sporządzimy profil i cechy wspólne, zgoda?


Breaking Bad (2008-2013)
seriale o narkotykach

Fabuła jest dość prosta: przykładny mąż i ojciec dowiaduje się, że jest chory na raka, więc postanawia wykorzystać swoją wiedzę chemiczną do wytwarzania najczystszej mety w mieście. Po serii porażek zostaje narkotykowym królem, a jego bezwzględność i spryt jest wręcz osławiona. Więcej na temat "Breaking Bad" przeczytacie tu. Można śmiało powiedzieć, że jest to typowo męski serial, ale dziewczyny też powinny mieć frajdę z oglądania go, a przynajmniej ja miałam, gdy krzyczałam na monitor (w sensie na głupie bohaterki).

Better Call Saul (2015 - )

Serial jest spin-offem "Breaking Bad", który przenosi akcje siedem lat wstecz. Opowiada historię prawnika Jamesa McGilla, którego znamy jako Saula, ale pojawia się również Mike. Co prawda oglądałam jedynie dwa pierwsze odcinki, ale już po nich widać, że do poziomu BB im daleko. Niemniej na głodzie po serialowym chyba warto sprawdzić ten tytuł.

Mad Men (2007-2015)

Przyznam, że jeszcze nie oglądałam całego, a jedynie kilka odcinków, jednak już po tym mogę stwierdzić, że to serial o mężczyznach dla mężczyzn. Niemniej skoro jeszcze nie przebrnęłam przez cały posłużę się standardowym opisem: "Akcja serialu rozgrywa się w latach 60' XX wieku, w Nowym Jorku. Skupia się na Donie Draperze, wysoko cenionym specu od reklamy, oraz ludziach, którzy otaczają go w pracy i poza nią. Przedstawia także zmiany obyczajów amerykańskiego społeczeństwa, które nastąpiły na początku lat 60'."

The Walking Dead/ Żywe trupy (2010 - )
Seriale AMC

Serial z apokalipsą zombie na pierwszym planie oraz ludzką znieczulicą i bezwzględnością na drugim! Zasadniczo to mówi wszystko, ale jeśli chcecie wiedzieć więcej to mamy tu grupę ocalałych pod dowództwem Ricka, ale członkowie tak szybko zostają zjedzeni przez zombiaczki, że szkoda ich wymieniać. Ogólnie serial ma swoje niesamowicie nudne odcinki, ale jeśli zaciśnie się zęby (lub je ominie) pojawia się tak wartka akcja, że wszystko wynagradza. Oczywiście krew, flaki i zgniłe mięso walają się po ekranie.

Fear The Walking Dead (2015 - )

Serial jest spin-offem "The Walking Dead" i cofa nas do czasu, kiedy rozpoczęła się epidemia wirusa zamieniającego ludzi w zombiaczki. Ponownie wszystko się kręci wokół grupy osób starających się przetrwać za wszelką cenę. Na tę chwilę wyemitowana jedynie jeden odcinek, więc ciężko powiedzieć o nim coś więcej poza tym, że ma zbliżony klimat do TWD.

The Killing / Dochodzenie (2011-2014)

Pierwsze dwa sezony dotyczą dochodzenia prowadzonego w sprawie śmierci nastoletniej Rosie Larsen. Podejrzani są niemal wszyscy od rodziny przez znajomych, aż do mafii, Indian i polityków. Śledztwo prowadzi lekko szurnięta (i to wcale nie w pozytywnym znaczeniu) pani detektyw i jej partner ćpun/były ćpun. Od trzeciego sezonu mamy już inną sprawę, więc nie musicie się martwić, że złapanie mordercy zajmuje im tyle lat. 

Humans (2015 - )

Akcja rozgrywa się w równoległej rzeczywistości, w której rozwój robotyki jest tak zaawansowany, że czymś zupełnie normalnym jest posiadanie w domu Syntetyka, czyli niewolnika/służącą/prostytutki/przyjaciela/pielęgniarza. Innymi słowy robota, który wygląda jak człowiek i spełnia wszystkie zachcianki swojego pana. Głównym problemem jest to, że pięć robotów zostało obdarzonych sztuczną inteligencją. Resztę sprawdźcie sami.

Oczywiście stacja AMC wyemitowała więcej tytułów, jednak wyżej wymienione w zupełności wystarczą do stworzenia ich profilu. Każdy z powyższych tytułów ma ponury klimat, jest odrobinę niepokojący, a przy tym także mało dynamiczny. Serio, czasami odcinki wleką się niemiłosiernie i to najbardziej rozpoznawała cecha AMC. Niemniej faktycznie widać, że stacja stara się wcielić w te tytuły swoją dewizę "Tu liczy się historia", bo akurat fabuła jest ich mocną stroną. Głównie pokazanie problemów związanych z konkretnymi zagadnieniami. Przykładowo w "The Walking Dead" nie skupiają się jedynie na tym, że zombie zjada ludzi. Pokazują, że może okazać się, iż największym zagrożeniem w czasie apokalipsy może stanowić człowiek. Podobnie jest w przypadku "Humans" i uwypukleniu problemów związanych z robotami i sztuczną inteligencją, nie tylko wtedy, gdy technologia wymknie się nam spod kontroli, ale również w związku z tym jak ją wykorzystujemy i jak wpłynie na przyszłe pokolenia życie w świecie, w którym ludzie są zbędni. To chyba najmocniejsza strona seriali od AMC. 

Co jeszcze je łączy? Brutalność. Czy to "Breaking Bad", "The Walking Dead", czy nawet "Humans". Ich twórcy nie pieszczą się z nami, lecz walą prosto z mostu, a to przeważnie jest krwawe i dosadne. Nie mamy tu miłej atmosfery, lecz niepokojącą. Nie mamy romansów, lecz walkę o przeżycie. Nie wzbudza się u widza śmiechu, lecz trzyma się go w nieustannym napięciu. Takie właśnie są seriale AMC. Mam nadzieję, że rozumiecie teraz dlaczego uważam, że są skierowane przede wszystkim do męskiej części widzów. Przy okazji warto wspomnieć, że stacja lubi zamawiać spin-offy do swoich najpopularniejszych produkcji, dzięki czemu widz może się na chwilę wciągnąć, a później w spokoju pożegnać ulubiony tytuł. 

Ps. Oglądaliście jakiś serial AMC? Jeśli tak to który i jak Wam się podobał?
Ps2. Zostało pięć dni na wypełnienie ankiety - kto tego jeszcze nie zrobił ma ostatnią szansę, bo nie będę przypominać! 

Jak zaoszczędzić na kupowaniu książek?

$
0
0
Jak tanio kupić książkę, tania książka

Ludzi można podzielić na dwie kategorie: tych, którzy nie wydają pieniędzy na książki oraz tych, którzy wydają je garściami. Zakładam, że większość z Was należy do tej drugiej grupy, więc potraktujcie poniższy tekst jako jeden wielki tip, dzięki któremu trochę zaoszczędzicie. Gotowi na książkowy poradnik zakupowy?
[Wpis powstał przy współpracy z serwisem Kody Rabatowe]

Pewnie spodziewacie się rad w stylu "możecie pożyczyć książkę od znajomego", "wymienić swój tytuł za inny na wymianach książkowych" lub "możecie wypożyczyć z biblioteki". Choć faktycznie możecie to zrobić to nie będę skupiać się na oczywistościach, które nie raz i nie dwa zostały już opisane na innych blogach. Zwłaszcza, że sama uwielbiam mieć egzemplarz na własność, by w spokoju kurzył się na półce, a jego widok cieszył mnie co rano (taki mój mały książkowy fetysz). Każdy mol książkowy ma w swoim mieście ulubione księgarnie, którym co miesiąc płaci haracz, a adresy sklepów internetowych wyskakują po wpisaniu pierwszej literki w pasku adresowym przeglądarki. Cóż zrobić, taka prawda. Może jednak warto dodać do zakładek pewną stronę, która ułatwi nam zakupy i będziemy ją odwiedzać za każdym razem, gdy wybierzemy się na książkowe łowy? Mowa o KodachRabatowych, czyli serwisie, który posiada niezwykle bogaty zbiór promocji i kodów rabatowych. Serwis jest bardzo praktyczny, ponieważ dzięki niemu jesteśmy w stanie sprawdzić wszystkie dostępne zniżki w sklepach, które nas interesują. Oczywiście w ich ofercie znajdują się nie tylko księgarnie, dlatego po wejściu na stronę główną kliknijcie w kategorię, a wówczas w prawym górnym rogu wyskoczy Wam dział 'książki, muzyka, gry i filmy", czyli wszystko co geekowi potrzebne, by radośnie egzystować. Możecie także od razu wpisać w wyszukiwarkę nazwę sklepu, w którym chcecie dokonać zakupu. Koniec teorii, sprawdźmy w praktyce co dobrego nam oferują.

Zacznijmy od najbardziej rozpoznawalnej księgarni, czyli od Empiku. Z najciekawszych aktualnych promocji mamy 20% zniżki na zapowiedzi (jeśli ostrzycie ząbki na trzeci tom „Angelfall”, najnowszą książkę Sandersona, czy choćby na "Dora i Witkac. Ropuszki" Jadowskiej to będziecie zadowoleni z oferty przedsprzedażowej) oraz 5% kod rabatowy na wszystkie zamówienia w sklepie online. Wiem, że miało być o książkach, ale nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie wspomniała o promocji na gry od EA, w której tną cenę o połowę. Jak na Empik całkiem przyzwoicie, jednak lećmy dalej. 

Jakiś czas temu opisany krakowski start-up uruchomił kolejną podstronę, tym razem na portalu Wirtualna Polska, tam też bez problemu znajdziemy kody rabatowe Matras, gdzie mamy m.in. letnią wyprzedaż książek do 70% (UWAGA! Wśród nich są książki Salli Simukki, czyli "Czerwone jak krew", "Białe jak śnieg" i "Czarne jak heban", które już do mnie lecą i niebawem będę Was nimi zadręczać), 28% zniżki na zapowiedzi, rabat na koszyk książek oraz coś co z pewnością ucieszy blogerów książkowych, czyli 5% zniżkę za napisanie recenzji.
Jeśli jeszcze nie daliście się skusić to obawiam się, że przekonają Was promocje w Ravelo, w którym zniżki zaczynają się od 30%, a kończą na 80%, w dodatku przy zakupie powyżej 69 zł dostaniecie zakładkę magnetyczną w prezencie, ale w sumie osobno też można kupić, a wtedy jest większy wybór. 

Przeglądając ofertę zniżek w Taniej Książce stwierdziłam, że jest tego za dużo, aby Wam wymieniać. Sami musicie zobaczyć. Tu promocja goni promocję, a darmowe dostawy jeszcze je popędzają. Muszę się poskarżyć, że zmusiły mnie do kupienia paru tytułów (m.in "Kopciuszek współczesny"), więc... może lepiej nie sprawdzajcie ich oferty, bo będziecie mieli do mnie później pretensje.

Jednak nie samymi księgarniami człowiek żyje - na stronie Kodów Rabatowych są także wydawnictwa i one też chcą Was złamać swoimi promocjami. Najmocniejszym przeciwnikiem jest Znak i jego 60% zniżka na 350 tytułów (m.in. książki z trylogii „Wayward Pines” za 13,96 zł, Matthew Quick za 14,76 zł i nie zapomnijcie o "Piątej fali"), a jeśli wśród nich nie będzie tego, co chcecie kupić to możecie się załapać na kod rabatowy -35%. Wydawnictwo Literackie dzielnie depcze im po piętach dając nam -50% na książki i ebooki. Tak, tę walkę zdecydowanie przegramy, ale przynajmniej portfele ucierpią mniej niż zazwyczaj. To jakieś pocieszenie, prawda?

W każdym razie pamiętajcie, że kody i promocje są zazwyczaj ograniczone czasowo oraz co jakiś czas pojawiają się nowe, więc dla dobra własnych portfeli sprawdzajcie stronę z kodami przed każdymi zakupami. Warto też zainstalować aplikacje dostępną na Androidai IOSa, która udostępnia kody i promocje do sklepów stacjonarnych. 

Ps.Jakie są Wasze sposoby na kupowanie książek taniej?
Ps2. Korzystaliście już z Kodów Rabatowych?

Gosiarellowo zankietowani #2015, czyli blogowe plany

$
0
0

Gdy czytelnicy aka Różowe Sałaty zabierają głos Gosiarella pluska się w narcyzmie i własnej cudowności, ale także dostaje od Was mega kopa motywacyjnego. Wiem, że nie wszystkim chciało się wypełnić ankietę i zrobił to mały procent z Was, dlatego to właśnie im należą się buziaki! I to właśnie o tych osobach i ich opiniach przeczytacie dziś na blogu. W bonusie postanowiłam zdradzić trochę planów, które mam nadzieję wprowadzić w życie w najbliższej przyszłości.

Informacyjnie
Biorąc pod uwagę statystyki wiem, że w ciągu ostatniego roku zwiększyła się liczba mężczyzn na blogu (serio, przekroczyliście 1/4), ale moi drodzy faceci, leniuchy to z Was okropne! Nie dość, że w komentarzach ledwo ze mną gadacie to w ankiecie stanowicie jedynie 6%. Nieładnie! Przecież Gosiarella nie gryzie i jeszcze czytelniczki próbuje upilnować! Na szczęście Gosiarella wyrozumiała jest, więc wybacza, choć liczy na poprawę!
Kochani moi, wiecie, że postarzeliście się? Co prawda o niewiele, ale jednak chyba część z Was ostatnio przekroczyła próg dorosłości. Rok temu 53% było pełnoletnich, a teraz jest ich 58%. Także z tej okazji wszystkiego najlepszego i pamiętajcie: nie musicie być dojrzali, nawet gdy jesteście dorośli! 
Sprawdzałam również, czy i gdzie obserwujecie Gosiarella (nie brałam pod uwagę podglądania przez lornetkę) i wyszło, że facebookowa Gosiarella zgromadziła najwięcej, później instagram, twitter i youtube (o tym napiszę więcej, gdy bardziej się ruszy). Wielu w ogóle nic nie śledzi, więc teraz do tego zachęcam. Wiem, że twittera trochę olewam, ale fb jest regularnie prowadzony i dzięki niemu łatwiej mi się z Wami kontaktować (wybaczam tylko tym, którzy nie mają tam konta), a na insta są zdjęcia, więc w sumie też fajnie. Także tego:
☛ Polub Gosiarellę na facebooku

☛ Follow na twitterze
☛ Śledź na instagramie Instagram

Pewnie już wiecie biorąc pod uwagę zeszłoroczną ankietę, że udzielone informacje mają realny wpływ na to co wyprawia Gosiarella. Przykładowo tym razem powstrzymaliście mnie od rzadszego publikowania tekstów (tak, rozważałam to dość mocno). 

Tematyka tekstów
Przechodzimy powoli do najważniejszego punktu, czyli tego o czym chcielibyście czytać na blogu. Zdecydowanie bajki z True Story na czele zawładnęły Waszymi różowymi serduszkami, więc daję słowo, że będzie ich bardzo dużo i jeszcze więcej! Książki, seriale i filmy niemal dogoniły bajki, więc na pewno nie zrezygnuję z pisania o nich. Niemniej zaskoczyliście mnie tym, że superbohaterowie dostali więcej głosów od zombiaków. Ba! Nawet historia miała więcej głosów. Naprawdę jestem zszokowana! Nim przejdę dalej obiecuję Wam, że już niebawem mocniej skupię się na historii, która do tej pory była zaniedbywana. Zombie jednak z bloga nie znikną, bo widziałam entuzjazm osób, które na nie głosowały (ponadto Różowa Akademia Zombie Hunterów zobowiązuje, chociaż to na newsletter trafi teraz więcej dodatków, które miałam pierwotnie opisać na blogu). Wracając jednak do tematów to jestem także zaskoczona, że lifestyle też pobił martwych mózgożerców. Wiecie, zawsze myślałam (i dalej tak jest), że Gosiarellowy lifestyle jest specyficzny, ale widocznie Wam odpowiada, więc okey, będzie. Widzę, że z blogowych ciekawostek też nie pozwalacie mi zrezygnować, więc nie będę się kłócić i od czasu do czasu coś wrzucę. Najmniej głosów dostała technologia, ale wierzę, że to dlatego, że zrobiłam dwa teksty na krzyż i jeszcze nie wiecie jak miałoby to dokładnie wyglądać. Jak złapię w łapki dobry sprzęt lub w końcu znajdę odrobinę czasu na gry to zobaczycie i wtedy ocenimy czy zostaje czy wywalamy, okey?

Część z Was zrobiła listę życzeń, więc odpowiem: manga i anime pojawi się na próbę. Nie jestem pewna czy potrafię o niej napisać coś więcej niż Awwwwww :3 i nazwę teamu (aktualnie oglądam Death Note, więc pewnie od niego zacznę). Mitologiczna pora roku posypała się z konkretnego powodu, ale w końcu również się pojawi!


Blogowe uwagi
Tym razem byłam bardzo ciekawa jak trafiliście na bloga. I tu niespodzianek nie ma, bo najczęściej z czyjegoś polecenia- osobistego, blogowego lub przez social media, część z Was też przez wyszukiwarki, gdy szukaliście konkretnych tematów. 
Przy okazji strasznie chciałabym podziękować wszystkim, który podrzucają znajomym zarówno bloga, jak i pojedyncze teksty! Serduszkuję !! Naprawdę dziękuję Wam ślicznie! Im więcej osób czyta, czyli im nas więcej tym lepiej! Dzięki temu wierzę, że robię coś dobrze i chce się robić to dalej! Nie będę ukrywać, że dzięki temu mam szersze pole manewru i kilka projektów, nad którymi siedzę ma większą szansę na powodzenie, ale niech pozostaną one jeszcze niespodzianką (obiecuję, że będziecie zachwyceni! Zwłaszcza, że nad jednym projektem siedzę od ponad pół roku)! Także tego... róbcie tak dalej, spamujcie znajomych etc. 

Martwi mnie jedynie jedna rzecz - komentarze. Nie zrozumcie mnie źle. Jesteście genialni i rozmowy z Wami w komentarzach to zdecydowanie najfajniejsza rzecz na blogu, ale w końcu zawsze i wszędzie się Wami chwalę, więc to oczywiste, że jesteście zajebiści. Chodzi o coś innego. Okazało się, że prawie połowa ankietowanych nie udziela się w komentarzach. Pal licho jeśli nie lubicie lub jeśli nie chce się Wam, ale zmartwiły mnie odpowiedzi, w których pisaliście, że się wstydzicie lub boicie. Hmmm... Ale Wy wiecie, że ja Was kocham i nie ugryzę nawet, jeśli się nie zgodzimy w danym temacie? Fakt moje odpowiedzi mogą być trochę szalone, ale tym podobno nie da się zarazić (przynajmniej nie bardziej niż po przeczytaniu tekstów na Różowym Blogu). Dlatego bez obaw, bo jeśli ktoś może się bać to ja. Napiszę coś osobistego, wyśmiejecie mnie i puścicie w świat, a Gosiarellowa mordka na blogu wisi. Geez... ja faktycznie jestem szalona. W każdym razie wszystkim tym, którzy mają jakieś obawy podrzucam cudowne wyjaśnienie D. dlaczego komentuje "Lubię czuć się częścią społeczności Różowych Sałat i wymieniać się opiniami z Gosiarellą
Okey, była jeszcze odpowiedź "Nie mam konta i nie mogę zebrać się, żeby założyć", więc szybciutko wyjaśnię, że w komentarzach możecie zaznaczyć opcje, że chcecie skomentować jako gość, ale i tak system poprosi Was o podanie maila. Na szczęście nie musi on wcale istnieć i możecie zwyczajnie wpisać a@a.pl lub cokolwiek innego. 

Pluskanie się w narcyzmie
Czas na to co Gosiarelle lubią najbardziej, czyli dlaczego czytacie bloga. Większość z Was wymieniła styl i humor. Dzięęęęęki! Przez Was cały tydzień chodziłam za Gosiarellowym Chłopakiem krzycząc, że jestem zabawna i on się nie zna! Dużo osób wymieniło również True Story, więc wypadałoby Wam wyjaśnić co się stało, że jest taka długa przerwa w ich publikowaniu, ale to za moment.

Gdy przeglądam odpowiedzi to przechodzę w tryb hiper narcystyczny. I naprawdę nie można mi się dziwić, skoro czytam coś takiego:
✏ Gosiarella to mówiąc szczerze najlepsza blogerka jaką miałam okazję czytać. Jej teksty są szczere i nie słodzi swoich tekstów. No chyba, że dany temat tego wymaga. Większość z nich jak zwykle wywołuje na moich ustach uśmiech, a do wielu tekstów wracam wiele razy, ponieważ świetnie bawię się przy ich czytaniu. ~ Niebieskooki pandojeż, który postanowił zostać kucem (swoim nickiem wygrałaś internety!)
✏ Bo jest świetna i zabawna dzięki niej dzień nie jest nudny a gdy smutek nadchodzi od razu do Gosiarelli i uśmiech na twarzy znów się pojawia~Tajemniczy M.
✏ Bo to jedyny taki blog na świecie. Różowy i zwariowany i czuję, że w końcu znalazł się ktoś równie nienormalny jak ja. A tak w skrócie, bo mi tu dobrze. Bo niemal każdy wpis na tym blogu każe mi się uśmiechnąć. ~Iara
✏ Bo nie ma lepszego bloga w internecie,  żaden inny nie wpisuję się tak dobrze w mój gust i nigdzie nie ma tak miłej atmosfery. ~ D.
✏ bo ma genialne poczucie humoru, pisze o rzeczach niestandardowych, pisze zabawne i dziwaczne posty o bajkach disney'a i człowiek nigdy nie wie na co trafi w jej postach. w dodatku pisze ładnie i człowiek płynie przez tekst ~ Stasia z Biblioteki Radosnego Człowieka
✏ Bo autorka jest pozytywnie porąbana :D ~Hipis

Wymieniłabym Wam więcej, bo jest tyle przekochanych odpowiedzi, ale i tak ten wpis robi się powoli za długi, a mamy do przerobienia jeszcze jedną kwestię. Pewnie myślicie, że chodzi o najmocniejsze i najsłabsze strony bloga, ale nie! Ostatnią sprawą są sugestie, bo zadawaliście tam pytania, więc czas na nie odpowiedzieć:

✑ Bardzo dużo osób pytało o True Story. 
Na tę chwilę nie mogę zdradzić wszystkiego, ale nowe True Story ciągle się pisze. Nowych historii, które z pewnością zniszczą Wasze dzieciństwo jest już spora kupka i są bardziej dopracowane, ale przez pewien czas nie ujrzą światła dziennego, bo planuję dla Was coś mega mega mega fajnego! Tylko realizacja jest ogromnie ciężka i pracochłonna, więc uzbrójcie się w odrobinę cierpliwości. Będzie warto - daję słowo! W między czasie przyjmuję zamówienia na konkretne bajki, więc możecie pisać!

✑ Zamówienia tematyczne
Myślę, że na większość pytań o posty tematyczne odpowiedziałam gdzieś tam u góry, niemniej wszystkich krzyczących o zombiaki zapewniam, że nie znikną, ale jak wspominałam za jakiś czas może ich być więcej na Z-newsletterze. Zwolennicy całej reszty też nie będą zawiedzeni, ponieważ postaram się zachować równowagę w publikowaniu tekstów z każdej tematyki. Mitologia i historia się pojawi... i tak, pamiętam, że chcecie więcej złoczyńców (ja też!). Zamówienia na konkretne tematy też wezmę pod uwagę i jeśli uda mi się wymyślić coś sensownego to to przeczytacie. 
Jeśli jednak zauważycie, że dany temat jest maglowany w dużym natężeniu to wybaczcie, bo jak nic jest to objaw tego, że wpadłam w manię. Wiecie, czasami tygodniami oglądam bajki i jestem tak zmęczona, że rzucam się w wir horrorów, a później muszę odreagować przy superbohaterach etc. A teksty zawsze lepiej się pisze, gdy jestem aktualnie uzależniona od danego klimatu.

✑ 'Jak pytasz to nurtowała mnie kwestia czy na spotkania organizowane przez ciebie mogą chodzić tylko blogerzy. Mieszkam w Krakowie, ale jestem z deczka nieśmiała mam 15 lat, więc tak sobie tłumaczyłam nie uczestniczenie w spotkaniach. I wiem, to głupie.'
Nie, jest dla wszystkich, choć faktycznie część osób, które przychodzi na te spotkania też bloguje. Także przychodź śmiało, bo jest fajnie i naprawdę lubię spotykać się z czytelnikami - w końcu jestem narcyzem! Niemniej niech bogowie strzegą tych, którzy przyjdą na spotkanie, a Gosiarelli nie czytają! 

✑ Wyznania miłości
Gosiarella też Was bardzo kocha    

✑ Różowa Akademia Zombie Hunterów
Padło wiele pytań, na większość odpowiedź znajdziecie tutaj, a niebawem pojawi się obszerniejszy tekst na ten temat. 

Uffff... to chyba tyle! Raz jeszcze wielkie dzięki wszystkim tym, którzy wypełnili ankietę - za rok następna! Możecie sprawdzić jak było rok temu. Jakby coś jeszcze było niejasne lub mielibyście jakieś pytania to piszcie! Wyznania miłości też przyjmuję! 
Buziaki!

Co w wydawnictwach piszczy, czyli premiery września

$
0
0
Zapowiedzi książkowe wrzesień 2015

Na fb pisałam dziś Wam o dwóch powodach, dla których możecie się cieszyć, że rok szkolny już się zaczął i nagle doznałam olśnienia! Mam trzeci, czyli piękne nowości książkowe. Ostatnio jestem tak zakręcona, że niemal zapomniałam o zapowiedziach książkowych (brawo ja!). Jak znam życie pewnie i bez tego jakoś byście sobie poradzili, ale skoro mogę Wam to ułatwić to po co? A skoro o ułatwianiu mowa to testuję nową formę, która mam nadzieje okaże się dobrym pomysłem -> tytuł premier został podlinkowany do księgarń, w których można kupić dany tytuł przedpremierowo. Geez... jeśli jeszcze bardziej będę chciała być przydatna to zacznę Wam je dostarczać.


Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 09.09
"Starter" mnie urzekł, więc "Ender" jest dla mnie pozycją obowiązkową. 


Los Angeles po wojnie bakteriologicznej, którą przeżyli dzięki szczepieniom jedynie Enderzy, ludzie w wieku od kilkudziesięciu do nawet dwustu lat, oraz Starterzy, czyli dzieci i młodzież. Callie, dawniej bezdomna, mieszka teraz z Tylerem i Michaelem w okazałej rezydencji zapisanej jej przez bogatą renterkę Helenę. Pomimo zburzenia i zdelegalizowania przez rząd banku ciał, nosiciele chipów, w tym Callie, są tropieni i porywani przez nieznanych prześladowców, zainteresowanych dokonywaniem na nich eksperymentów. Callie długo unika uprowadzenia, w końcu jednak i ona zostaje uwięziona przez rządowego agenta, który poddaje ją i jej przyjaciela brutalnym testom. Po wydostaniu się z więzienia jadą na pustynię, do nowej siedziby Brockmana. Callie ma nadzieję odnaleźć tam swojego ojca i uwięzionych przyjaciół. Zdemaskowanie Brockmana okazuje się trudniejsze niż się spodziewała...

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 02.09
Anioły sprowadzają do świata ludzi apokaliptyczne bestie. Nadchodzi wojna. Spektakularny finał bestsellerowej trylogii Susan Ee. Po brawurowej ucieczce z gniazda aniołów Penryn i Raffe muszą się ukrywać. Oboje za wszelką cenę chcą znaleźć lekarza, który potrafiłby odwrócić wynaturzone efekty operacji przeprowadzonych przez anioły na Raffem i siostrze Penryn. Ledwie zaczynają szukać wyjścia z sytuacji, Penryn odkrywa zaskakujący sekret z przeszłości Raffego, budząc jednocześnie mroczne, zagrażające wszystkim bohaterom siły. 
Anioły sprowadzają do świata ludzi apokaliptyczne bestie. Obie strony szykują się do wojny, zawierając nietypowe sojusze i modyfikując strategie. Kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia? Raffe i Penryn zostają zmuszeni do opowiedzenia się po którejś ze stron. Stają przed wyborem: dołączyć do przedstawicieli swoich gatunków albo trzymać się razem.


Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 23.09
Po genialnym "Szklanym tronie" i całkiem niezłej "Koronie w mroku" nadszedł długo wyczekiwany moment wydania kolejnego tomu, czyli już druga pozycja obowiązkowa dla Gosiarelli.

Celaena Sardothien przeżyła już wiele – brutalne szkolenia, niewolę, turniej o pozycję Królewskiej Obrończyni… Tym razem jednak przyjdzie się jej zmierzyć z własnymi demonami, z ciężarem jej dziedzictwa. Aby uzyskać informacje – kluczowe w wojnie z okrutnym królem Adarlanu – musi nauczyć się panować nad ogniem, który nosi w sobie. Podczas gdy codziennie ćwiczy pod czujnym okiem nieśmiertelnego Rowana, król wciela w życie kolejne z jego mrocznych planów. Jednak i na dworze władcy zawiązują się sojusze, mające na celu zakończenie jego panowania i przywrócenie magii na kontynencie. Celaena, nieświadoma tego, co się dzieje w Rifthold, ma jeden cel – dostać się do legendarnego Doranelle, którym rządzi Maeve, i uzyskać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. 

Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 23.09
Przed pięciu laty, Wren Connolly została postrzelona 3 razy w klatkę piersiową. Po 178 minutach powróciła, jako restart: silniejsza, szybsza, posiadająca możliwość samoleczenia, i niemal pozbawiona emocji. Im dłużej Restart pozostaje martwy, tym mniej z człowieka w nim zostaje po powrocie. Wren 178 jest najbardziej martwym Restartem w Republice Teksasu. Ma 17 lat i służy, jako żołnierz Korporacji Odnowy i Rozwoju Populacji. Ulubioną częścią pracy Wren jest trenowanie nowych restartów, ale jej ostatni nowicjusz jest najgorszym, z jakim kiedykolwiek miała do czynienia. Callum Reyes 22 jest praktycznie człowiekiem. Ma za słaby refleks, zadaje dużo pytań i zawsze obecny na twarzy chłopaka uśmiech doprowadza Wren do szaleństwa. Jednak jest w nim coś, czego nie może zignorować. Kiedy Callum odmawia wykonania rozkazu, Wren dostaje ostatnią szansę na utrzymanie go w ryzach – inaczej będzie musiała go zlikwidować.

Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 23.09
Klejnot to bogactwo. Klejnot to piękno. Klejnot to arystokracja. Jednak dla dziewcząt takich jak Violet Klejnot oznacza coś innego – niewolę. Violet jest surogatką, a jej przeznaczeniem jest urodzić dziecko jednej z arystokratek, dla szlachty bowiem tylko jedna rzecz jest ważniejsza od reputacji – posiadanie dziedzica.Wychowana w najbiedniejszym kręgu Samotnego Miasta, Violet została odebrana rodzinie i umieszczona w jednym z Magazynów, gdzie odebrała należyte wykształcenie i została przygotowana do nowej roli. A przynajmniej tak się wszystkim wydawało. Kupiona na Aukcji przez Diuszesę Jeziora, Violet trafia do pięknego pałacu i bardzo szybko przekonuje się, że za olśniewającą fasadą ukrywa się świat dalece bardziej okrutny, niż mogłaby przypuszczać.
Wydawnictwo: Czwarta strona
Data wydania: 09.09
XXIII wiek. Ludzie skolonizowali Marsa, mało kto jednak nazywa go swoim domem. Terraformacja udała się tylko do pewnego stopnia, mieszkańców nękają choroby i problemy psychiczne, relacje społeczne zaczynają przypominać te z czasów średniowiecza, a dawne jednostki administracyjne zamieniły się we wrogo nastawione do siebie zony, szykujące się do wojny. Sytuacja na Czerwonej Planecie komplikuje się jeszcze bardziej, gdy pojawia się na niej dziwny roślinopodobny twór, zwany „Dżunglą”. Czym jest? Co jego rozwój oznacza dla przyszłości planety i ludzkości? Dwójka głównych bohaterów – każde na własną rękę i z innych powodów – odkrywa, czym jest Dżungla i co tak naprawdę kryje się za zapomnianym projektem naukowym, który nagle zostaje wznowiony. 
Wydawnictwo: Czwarta strona
Data wydania: 09.09
„Tak dumny i zarozumiały, że wszyscy wprost znieść go nie mogli” (Pani Bennet o Panu Darcym, „Duma i uprzedzenie”). To miała być kolejna, stworzona z rozmachem ekranizacja dzieła Jane Austen. Gwiazdorska obsada, gigantyczna produkcja i oczywiście najważniejsze: epicki romans. Pan Darcy nie zdążył jednak wywołać rumieńca na twarzy Elizabeth Bennet ... Po romantycznej aurze „Dumy i uprzedzenia” pozostaje tylko piękna okolica i urokliwy dworek. Produkcja filmu zostaje wstrzymana. Jednak prawdziwa gra dopiero się zaczyna: śledztwo w sprawie ewentualnego zabójstwa i sekrety gwiazd inicjują zabawną komedię intryg. Bohaterowie spiskują, knują i robią wszystko, by kompromitujące fakty z ich życia nie ujrzały światła dziennego. 

Wydawnictwo: Astra
Data wydania: 17.09

Fascynująca historia kobiet, które jako żony lub kochanki stały u boku angielskiego króla. Henryk VIII był człowiekiem pełnym pasji, gotowym poruszyć niebo i ziemię dla kobiety, której pożądał. Czym dla tych kobiet było dzielenie królewskiego łoża, wychowywanie dzieci monarchy i zasiadanie na angielskim tronie? Autor ukazuje relacje na angielskim dworze w kontekście seksualnych i kulturowych obyczajów czasów Renesansu.
Wydawnictwo: Astra
Data wydania: 30.09
Dramatyczna i fascynująca opowieść o królowych, które odmieniły historię Anglii: Matyldzie, Eleonorze z Akwitanii, Izabeli Francuskiej, Małgorzacie Andegaweńskiej i Marii Tudor. O królowych, które równie odważnie walczyły z wrogimi frakcjami, co z własnymi mężami. To one wpłynęły na zmianę średniowiecznego pogląd na temat roli kobiety i jej udziału we władzy, a w konsekwencji utorowały drogę do tronu Elżbiecie I. Helen Castor analizuje wpływ nieprzeciętnych władczyń na politykę Anglii i stara się odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób w czasach, kiedy kobieta podlegała mężczyźnie, a królowi podlegało całe społeczeństwo, na czele państwa mogła stanąć właśnie kobieta?

Wydawnictwo: M
Data wydania: 30.09
Catherynne M. Valente zabiera nas w baśniową podróż, podczas której towarzyszymy 12-letniej dziewczynce o imieniu September. U boku mamy pędzi ona nudny żywot na farmie w Nebrasce. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia za sprawą Zielonego Wiatru, który pragnie zabrać September nad potężne Zdradliwe i Groźne Morze, graniczące z Krainą Czarów. A to dopiero początek niezwykłych przygód. 


Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 16.09
Kiedy superbohaterowie łączą siły, stają się jeszcze potężniejsi! Avengers Marvela to najwspanialsza drużyna bohaterów na świecie, której szeregi zasila większość najważniejszych herosów. Poznaj Avengers, od założycieli grupy – Iron Mana, Thora, Hulka, Ant-Mana i Osy po mniej znanych adeptów, takich jak Lionheart, Stature czy Wiewiórka. Poznaj największych śmiertelnych wrogów grupy, od złego Lokiego i Kanga Zdobywcy po bardziej tajemniczych złoczyńców, jak na przykład Moonstone. Książka ta zawiera opis ponad 225 postaci związanych ze światem Avengers. Na każdej stronie znajdziesz mnóstwo zaskakujących faktów i statystyk, takich jak na przykład ocena mocy. Poznaj niesamowite szczegóły z życia największych superbohaterów świata!

Ps. Znaleźliście już coś dla siebie? Dajcie znać co!
Ps2. Czytaliście już "Starter" i "Szklany tron"? Czy tylko ja cieszę się jak głupia?

Jak się ma lojalność do przyjaźni?

$
0
0
Lojalność w przyjaźni

Do niedawna sądziłam, że znam niewłaściwą definicję słowa 'lojalność'. Od małego ludzie w okół mnie w pewnych sytuacjach zachowywali i dalej zachowują się zupełnie odmiennie o tego jak ja robię będąc na ich miejscu i czego chciałabym od nich wymagać. Przez to zaczęłam wierzyć, że problem leży po mojej stronie i najpewniej mylę lojalność z zawiścią czy czymś podobnym. Jednak ostatnio trafiłam na osobę, przez którą zaczęłam wierzyć, że jednak wszystko ze mną w porządku, ale po kolei.

Lojalność jest bardzo ogólnym pojęciem, więc może wyjaśnię co mam na myśli. Aby nazwać kogoś przyjacielem musi on spełniać wiele warunków. Musimy się z nim dobrze dogadywać, lubić spędzać czas wspólnie, mieć do siebie zaufanie, wspierać się, być wobec siebie szczerzy i pomagać sobie nawzajem - to oczywiste. Czy to już wszystko? Zasadniczo to jakie kryteria przyjmujemy w przyjaźni są bardzo indywidualne. Powiedzcie mi jednak co zrobić w sytuacji, gdy wasz kolega/znajomy (dla ułatwienia nazwijmy go X) pokłóci się z Waszym przyjacielem (a jego nazwijmy Z). Nie chodzi mi zwykłą kłótnię o nic nieznaczące błahostki, po której następuje kilku dniowy foch i wszystko wraca do normy. Chodzi o coś ważniejszego. O poważniejszą krzywdę. Z pewnością rozumiecie tę różnicę, więc powiedzcie mi co robicie, gdy ktoś skrzywdzi waszego przyjaciela. Gdy Z zerwał kontakt z X czy Wy też zrywacie z nim kontakt? Bronicie go? Okazujecie solidarność? Zastanówcie się przez chwilę próbując przypomnieć sobie taką sytuację z przeszłości. Wiecie już? To powiem Wam jak to wyglądało u mnie.

Gdy ja robię za Z, czyli osobę zranioną moi znajomi, czy też przyjaciele wysłuchują moich żali i oczywiście entuzjastycznie potakują mówiąc jaki to X jest zły i podły, jednak to nic między nimi nie zmienia. Dalej ze sobą rozmawiają, spotykają się od czasu do czasu, a ja słyszę 'mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, bo wiesz... X mi nic nie zrobił'. Za każdym razem, gdy słyszałam ten tekst gotowałam się od środka. Tak, Tobie faktycznie nic nie zrobił, Twojej 'przyjaciółce' już tak. Niemniej nie mówię tego na głos, bo może wymagam za wiele i z pewnością wyjdę na małostkową. Ponad to czy można prosić o to, by ktoś stanął za mną murem i był lojalny? Nie, to musi pojawić się w człowieku samo, by było prawdziwe.

Widzicie, gdy ktoś (nawet jeśli to jakiś znajomy) skrzywdzi mojego przyjaciela, czyli kogoś kto jest mi niesamowicie bliski, jakoś nie potrafię przejść z tym do porządku dziennego. 'Wróg mojego przyjaciela jest moim wrogiem' wydaje mi się bardziej na miejscu, niż nagadanie na niego tylko po to, by po 10 minutach przybić mu piątkę czy iść na piwo. Zawsze stoję murem (chyba, że to on jest winny całej sytuacji) i wiecie co? To nie jest fajne i rozumiem dlaczego niewiele osób robi to samo. Powiedzmy sobie szczerze, tracimy na tym. A nuż będziemy potrzebować od X czegoś w przyszłości i właśnie zamknęliśmy sobie drogę? Albo Z i X w końcu się pogodzą, a wtedy bywa różnie i to my będziemy robić za tych złych? I w sumie co nas obchodzą sytuacje, które nas nie dotyczą? Najlepiej będzie, gdy nie będziemy się niepotrzebnie wtrącać. Jeśli się z tym zgadzacie to może nie czytajcie dalej.

Zaczynam utwierdzać się w przekonaniu, że jeśli ktoś nie jest w stanie wykazać się względem mnie taką lojalnością to nie zasługuje na moją przyjaźń. Może być kolegą, może być znajomym, ale nie kimś dla kogo byłabym w stanie w środku nocy jechać na drugi koniec miasta czy nawet świata, gdyby zaistniała taka potrzeba. Nie będzie kimś komu będę ufać bezgranicznie i nie będę miała wiary, że będzie przy mnie na przekór wszystkiemu. Na świecie jest mnóstwo świetnych ludzi. Ba! W naszym życiu jest cała masa rewelacyjnych człowieków, a wśród niech można znaleźć kogoś kto będzie niesamowitym przyjacielem, więc po co marnować swój czas i energię na przyjaźń z kimś, kto nie potrafi się dla nas poświęcić. Albo inaczej. Po co być lojalnym dla osoby, która nie była taka w stosunku do nas. 
Ale ja jestem idealistką, więc pewnie patrzę na świat inaczej...

Ps. Niezależnie od tego czy się ze mną zgadzacie czy nie - dajcie znać, bo zastanawia mnie czy mam błędne pojęcie w tym temacie. 

Teoria slasherowego serialu, czyli Krzyk od MTV

$
0
0
Scream MTV serial

Wszystkie znaki na niebie i ziemi (czy tam na blogu i facebooku) wskazywały, że w końcu nadejdzie dzień, w którym napiszę o serialu "Krzyk" emitowanego przez MTV. Wiecie, że jestem fanką slasherów, która jest zakochana w oryginalnej trylogii Wesa Cravena, dlatego z pewnością domyślaliście się, że zainteresuję się tą produkcją. Pewnie podejrzewacie również, że od początku mój entuzjazm dorównywał podejrzliwości. Ostrzegam, że będę pisała przez pryzmat "Krzyków".

Na wstępie zaznaczę, że produkcja MTV całkowicie odcięła się od historii opisywanej w "Krzyku" (dla ułatwienia "Krzykiem będę nazywała wersję filmową, zaś serial "Scream", okey?). W ich świecie Ghostface nigdy nie urządził masakry w Woodsboro. Za to znają innego mordercę, który przed laty wstrząsnął życiem mieszkańców Lakewood, Brandona Jamesa, który też krył się za maską. Od jego śmierci minęło jakieś 20 lat, jednak pozostał on w pamięci mieszkańców miasteczka. Pewnej pogodnej nocy rozpoczyna się rzeź - ginie dwójka nastolatków, jednak na tym morderstwa się nie kończą. Szybko staje się jasne, że zamaskowany morderca ma obsesję na punkcie Emmy (Willa Fitzgerald).

Muszę Wam powiedzieć, że byłam zawiedziona tym serialem nim jeszcze obejrzałam pierwszy odcinek. Dlaczego? Bo zobaczyłam maskę. Nic nie poradzę, jestem fanką oryginalnej serii, a Ghostface ze swoim czarnym wdziankiem i kultową maską wydaje mi się jedynym słusznym wyborem. Maska Brandona przypomina jego upośledzoną namiastkę. Zresztą sami widzicie jak głupio to wygląda, prawda? Niemniej teraz patrzę na to z innej strony. Cieszę się, że nie zbrukali face'a Ghostface'a w tym serialu i tylko nazwa pozostała z pierwowzoru. Poza tym skoro nie było masakry w Woodsboro, a Ghostface nie jest im znany to niech sobie mają tego kulawo przebranego mordercę jakiego chcą. Dobrze, wypłakałam się już, więc przejść dalej. 

Można powiedzieć, że początkowo akcja przebiega podobnie. Mamy blondynę, która odbiera telefon myśląc, że dzwoni jej chłopak, później akcja z basenem i mamy martwego chłopaka i scenę zabójstwa blondyny. Gdy zbrodnia wychodzi na jaw mieszkańcy miasteczka są wstrząśnięci bla, bla, bla. Akcja przenosi się do szkoły i bandy dzieciaków, które już niebawem zostaną posiekane przez psychopatę z nożem. Oczywiście poza final girl, którą zostawi sobie na koniec. Innymi słowy typowy slasher, choć akcja ciągnie się jak flaki z olejem, bo został przerobiony na serial (do tego wrócimy). Trzeba przyznać, że fani "Krzyku" znajdą tutaj kilka motywów przeniesionych z oryginalnej serii. Przykładowo Noah (John Karna) przypominał mi Randy'ego i pewnie dlatego został moim ulubionym bohaterem. Niemniej Noah podobnie jak Randy ciągle rzuca teoriami, którymi rządzą się slashery. Innymi słowy mamy jednego bohatera, który rozumie, że aby przetrwać musi zachowywać się racjonalnie i unikać głupich wpadek bohaterów horrorów. Naprawdę fajnie było go oglądać na ekranie, bo nie raz i nie dwa odnosiłam wrażenie, że słyszy jak do niego krzyczę i też załamuje się, gdy Gosiarella przed ekranem robiła facepalma. 


Scream vs MTV Scream
Po lewej stronie Ghostface po drugiej karykatura od MTV
Sądziłam, że zmiany powinny iść ku lepszemu, ale jak widać nie zawsze.
Wśród wszystkich teorii, zasad, czy też mądrości Noah znalazła się prawdziwa perełka - "Nie da się przerobić slashera na serial". Amen, bracie! Naprawdę nie da się tego zrobić, a przynajmniej zrobić dobrze. W slasherach liczy się budowanie napięcia, a gdy między jednym i drugim odcinkiem jest tygodniowa przerwa to jest to niewykonalne. Ba! Nawet, gdy macie cały sezon serialu do dyspozycji, czyli 10 odcinków to najprawdopodobniej nie obejrzycie tego za jednym zamachem, bo to jakieś 7 - 7,5 h oglądania, więc nawet wygospodarujecie tyle wolnego czasu w ciągu jednego dnia (czy też nocy) to i tak ktoś Wam przerwie albo zrobicie przerwę na jedzenie czy cokolwiek. Ponad to przy pełnometrażowym horrorze powoli wprowadza się akcję, by pod koniec latały flaki i płynęła rzeka krwi, a tu twórcy musieli zachować także proporcje odcinka, czyli 2-3 ostatnie odcinki to nie parada padających trupów, chociaż ostatnie odcinki są całkiem w porządku. 
Slasher killer
Spoko, to nie morderca - tylko się z Wami droczę.
Inna sprawa to to, że już po 3 lub 4 odcinku domyśliłam się kim jest morderca.  To było zbyt łatwe. Prawdziwy fan "Krzyku" wie jednak, że morderca nie będzie działał sam, więc problem miałam z pomocnikiem. Obstawiam, że jest ich dwóch, a może nawet trzech. Niee... dwóch, bo przy jednym pomocniku (przy założeniu, że byłaby nim osoba pokazana w ostatnich minutach serialu) i głównym oprawcy, fabuła się nie klei. Wierzę, że większość z Was nie oglądała jeszcze "Scream", więc nie będę spoilerować. Niemniej zamierzam oglądać kolejny sezon (wbrew zdrowemu rozsądkowi), więc obstawiam, że wśród pomocników mordercy był Kieran i/lub Jake oraz Audrey (jeśli chcecie możemy pogdybać w komentarzach). I choć wiem, że twórcy chcą wypuścić kolejny sezon to złości mnie, że tak wielu bohaterów przeżyło. To nie po slasherowemu. Jeśli jednak mam rację i jest więcej niż jeden morderca wśród nich to może nie będzie tak źle, bo proporcje zostaną zachowane? Niemniej w żadnym "Krzyku" nie było tak, by morderca dożył kontynuacji, więc może być ciekawie. 

Zapomnijmy przez moment, że "Scream" nawiązuje do "Krzyków". Co sądzę o tym serialu? Na początku byłam niesamowicie nim rozczarowana. Dodatkowo gdy zrozumiałam kto zabija byłam znudzona. Jednak oglądałam dalej, a po spektakularnej śmierci (przepołowieniu) zaczęłam się coraz lepiej przy tym bawić. Zostało mi na szczęście na tyle zdrowego rozsądku, aby Wam tego nie polecać. Obejrzyjcie "Krzyk" i jego kontynuacje, a jeśli będziecie mieli wszystko za sobą i wciąż będzie Wam mało możecie odpalić "Scream" od MTV. TYLKO WTEDY! Nie róbcie sobie tego, jeśli nie obejrzeliście oryginalnej trylogii Wesa Cavena. 
Na osłodę mam dla Was film nakręcony z Agatą, w którym rozmawiamy o pierwszych odcinkach serialu. Jeśli powyższy tekst i poniższy filmik Was nie przekona to już nie ma nadziei. 


Ps. Przyznać się kto oglądał "Scream" i zgadł kim jest morderca?

Wywiad z Dominiką Smoleń

$
0
0
Wywiad z polską autorką

Wyjątkowo (bo okoliczności także wyjątkowe) przygotowałam dla Was wywiad z Dominiką Smoleń, autorką książki "Cena naszych pragnień". Wiecie jestem narcyzem, więc przeważnie gadam o sobie, jednak czasami chyba warto dowiedzieć się czegoś ciekawego o ludziach spełniających swoje marzenia i stawiających pierwsze kroki w zawodzie pisarza. Mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie, bo oto przed Wami Dominika, która sama o sobie pisze tak:

Dominika Smoleń - 1997 rok, uczęszcza do liceum ogólnokształcącego o profilu humanistycznym; od sierpnia 2013 r. prowadzi bloga Nasz Książkowir, wcześniej była recenzentką na blogu Blask Książek. Jej największymi pasjami jest czytanie i pisanie - robiła to już od dziecka - od wierszy, po opowiadania. 

1. Aktualnie współtworzysz bloga „Nasz książkowir”, w którym publikujesz recenzje przeczytanych książek. Czy to w jakiś sposób wpłynęło na Twoją twórczość? 

Oczywiście! Każda przeczytania przeze mnie książka w jakiś sposób wpłynęła na mnie - na mój światopogląd, na to, jaka jestem. Starałam się przelać to wszystko na papier - czy wyszło mi to dobrze? Nie mam pojęcia. Ta ocena należy już do czytelnika, nie do mnie. Dodatkowo czytanie sprawiło, że wiedziałam "co już było" i dzięki temu mogłam starać się wyrwać z utartych schematów. Myślę, że mi się to udało - przynajmniej odrobinę. 

2. Które książki najmocniej na Ciebie wpłynęły?

Oj wiele ich było! Od klasyki, jakim jest na przykład "Mały Książe", aż po takie książki, jak "Poczwarka" Terakowskiej, czy też nawet serię Hartego Pottera. W każdej powieści da się doszukać jakiejś wartości - trzeba tylko uważnie szukać, a w tym wypadku - czytać :)

3. Kiedy w Twojej głowie wykiełkował pomysł na napisanie książki? Zawsze czułaś, że chcesz to zrobić czy też taka potrzeba przyszła nagle wraz z pomysłem na fabułę „Ceny naszych pragnień”?

Książkę chciałam napisać zawsze - kiedy byłam młodsza zazwyczaj wychodziły z tego opowiadania, aczkolwiek pewnego dnia, obserwując otoczenie, wpadłam na pomysł, aby napisać coś, co byłoby swego rodzaju apelem o tolerancję - sama jestem osobą, która potrafi zaakceptować bardzo wiele. Mam nadzieję, że "Cena naszych pragnień" pomoże choć trochę zwrócić uwagę ludzi na problem, jakim jest nietolerancja i skłoni ich do myślenia nad tym, czy warto kogoś skreślać z powodu takich rzeczy, jak rasa, religia, czy orientacja seksualna. 

4. Uważasz, że jako społeczeństwo mamy jeszcze problem z odmiennością?

Oczywiście, że jako społeczeństwo mamy takie problemy. Pomimo zmieniającego się świata, nasze poglądy najczęściej pozostają konserwatywne i jesteśmy przeciwni wszelkiego rodzaju odmienności. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. Każdy człowiek zasługuje na szacunek i akceptację - w granicach normy, nie mówię tu o różnego rodzaju przestępstwach, bo one zazwyczaj nie mają nic wspólnego z jakimkolwiek człowieczeństwem. 

5. Sądzisz, że „Cena naszych pragnień” może zmienić postrzeganie osób homoseksualnych? Jeśli tak to w jaki sposób?

Myślę, że nawet jeśli nie zmieni postrzegania osób homosekualnych, to skłoni czytelników do tego, aby odpowiedzieli sobie, co oni zrobiliby w takiej sytuacji. Są rzeczy, na które nie jesteśmy w stanie wpłynąć, orientacja seksualna do nich należy. Czy zmieni to jakoś światopogląd niektórych osób? To możliwe, aczkolwiek wszystko zależy od człowieka i jego charakteru :)

6. Bohaterowie Twojej debiutanckiej powieści są bardzo wyraziści. Tacy już powstali w Twojej wyobraźni czy bazowałaś na znajomych osobach?

Wszyscy moi bohaterowie to wyłącznie wytwór mojej wyobraźni. Kiedy wpadłam na pomysł, co do fabuły... Po prostu wiedziałam, że potrzebuję silnych charakterów, które pozwolą mi wyrazić to, co chciałabym przekazać. Takim sposobem powstała Oliwia, Melania i wszyscy inni. Nie chciałam wzorować swoich postaci wzorować na nikim z moich znajomych - po pierwsze dlatego, że od razu by się rozpoznali, po drugie dlatego, iż w jakiś sposób mogłoby być to dla nich niekomfortowe. 

7. A inne elementy, które zawarłaś w książce? Opierałaś się na doświadczeniach?

Powinnam teraz w gwiazdach napisać słowo "śmiech". Nie, nie opierałam tego na żadnych swoich doświadczeniach - nigdy nie miałam tego typu relacji, nigdy nie miałam takich problemów rodzinnych, nigdy nie musiałam się przeprowadzać na drugi koniec kraju. Niektóre sytuacje powstały w wyniku moich obserwacji, albo doświadczeń moich znajomych, inne były tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. 

8. W „Cena naszych pragnień” wplotłaś wiele nawiązań do innych książek i muzyki. Chciałaś w ten sposób polecić czytelnikom tytuły dla siebie ważne czy podkreślić nastrój towarzyszący danym fragmentom książki?

Czasami chciałam podkreślić nastrój, czasem chciałam polecić czytelnikom coś, co towarzyszyło mi stale przy pisaniu tej powieści. Oczywiście zarówno utworów, jak i książek, mogłabym polecić znacznie więcej! Z chęcią zrobiłabym kiedyś playliste utworów, przy których tworzyłam różnego rodzaju fragmenty. Zapewne byłoby to ciekawe doświadczenie - i może umiliłoby czytanie "Ceny naszych pragnień"? :D

9. Trzy rzeczy, które chciałabyś mieć przy sobie w razie zombie apokalipsy to...?

Czekoladę, telefon i mój ukochany czytnik - przynajmniej umarłabym szczęśliwa :D

Ps. Jutro wyniki konkursu.


And the winner is...

$
0
0

Konkursy to trudna rzecz. Przynajmniej dla mnie, bo najpierw niesamowicie się cieszę, że mogę Wam zaproponować coś namacalnego, później z zachwytem czytam Wasze odpowiedzi i wszystko fajnie, ładnie etc. dopóki nie przychodzi moment wybrania zwycięzcy. To strasznie ciężkie, ponieważ w każdej Waszej odpowiedzi zawarliście cząstkę siebie, w przypadku tego konkretnego konkursu opisaliście swoje pragnienia i jak ja mam zdecydować, które z nich zasługuje na nagrodę? Zwyczajnie się nie da. Dlatego jak zwykle poprosiłam o pomoc. Wraz z niezawodnym jury konkursowym w postaci eM (przy odpowiedziach na blogu) i Magdy (przy odpowiedziach na facebooku), udało nam się wyłonić zwycięzców! 

Nim przedstawię Wam kim oni są chciałabym napisać kilka słów do wszystkich osób, które wzięły udział w konkursie: Mam szczerą nadzieję, że Wasze pragnienia się spełnią! Czytając wszystkie odpowiedzi wiem, że część z nich jest na wyciągnięcie ręki, a cena może być niższa niż się spodziewacie. Życie jest tylko jedno i to od Was zależy czy przeżyjecie je będąc szczęśliwym, a umierając będziecie mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że niczego nie żałujecie. Rzućcie pracę/studia, których nienawidzicie, domagajcie się tego, co Waszym zdaniem Wam się należy, bądźcie z tymi, których kochacie i spełniajcie marzenia. 

A teraz chwila, na którą wszyscy czekacie - zwycięzcy. W odsłonie facebookowej książkę zgarnia Seba Seba za odpowiedź:
"Żeby bycie różową sałatą było mega uber płatnym zawodem, a idolka kolorowych warzyw byłaby ważną szychą w branży blogerskiej. Ceną za to byłoby zwiększone prawdopodobieństwo ataku zombi, chaos, anarchia i zniszczone dzieciństwo wieeeeeeelu młodych duszyczek, lecz ten jakże szlachetny cel ofiar wymaga!"

Dlaczego? Miały wygrać osoby, których pomysły najbardziej mnie zauroczą/zaskoczą/zadziwią/ zainspirują. Seba doskonale wiedział jak podejść narcyza. Dodatkowo z ceną trafił w sedno! Serduszkuję mocno!

Z odpowiedzi blogowych:

Lola - "Marzę o nieśmiertelności! Długowiecznością też nie pogardzę! Niestety nie mam pojęcia jak mogłabym to osiągnąć, ponieważ wampiry chętne do przemieniania ludzi w jedne z nich nie biegają wieczorami po ulicach, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Dlatego moim pragnieniem jest wykorzystać dany mi czas w stu procentach! Pragnę zwiedzać cały świat wzdłuż i w szerz! Biegać za kangurami w Australii, stanąć w Afryce przy żyrafi i stwierdzić, że jestem taka malutka. Zobaczyć, czy Chicago faktycznie jest miastem wiatru. Zobaczyć zorze polarną, wdrapać się po drabinie na piramidę, zobaczyć kwitnące wiśnie w Japonii, sprawdzić czy w Wenecji śmierdzi, a przede wszystkim zrobić sobie zdjęcie z super przystojnym królem Hiszpanii. Pragę wycisnąć życie do ostatniej kropli, a umierając powiedzieć "Świat jest piękny - widziałam cały!". Niestety nie da się tego zrobić bez wyrzeczeń. Wiem, że nie mogłabym tego dzielić z normalnym życiem przeciętnej osoby. Nie mogłabym pracować stacjonarnie, a utrzymanie się w podróży nie należy do łatwych. Tęsknota za domem i rodzinom doskwierałaby mi okropnie. Nie pasowałabym do reszty społeczeństwa i być może nigdy nie udałoby mi się zapuścić nigdzie korzeni, znaleźć miłości, mieć dzieci... życie w podróży wymaga poświęceń i nie wiem czy jestem gotowa zapłacić cenę."

Sky - "Gdy byłam jeszcze małą dziewczynką uwielbiałam wpatrywać się w gwiazdy. Mogłam na nie patrzeć godzinami zauroczona ich pięknem. Czasami wyciągałam rękę ku nim, by je dosięgnąć, ale zawsze były poza moim zasięgiem. Gdy dorosłam nie zapomniałam o tym. Dziś moim największym pragnieniem jest lot w kosmos. I choć sam lot wydaje się jeszcze możliwy, tak wiem, że nigdy nie uda mi się poznać drugiej Ziemi. Tak bardzo chciałabym postawić nogę na planecie zupełnie różnej od naszej, a z drugiej strony niemal bliźniaczo podobnej. Oddałabym za to wszystko. Lata przygotowań do lotu, ciężki trening, zostawienie za sobą wszystkiego co znam oraz wszystkich, których kocham. Udać się w nieznane, aby pomóc przystosować dla ludzkości nowy świat, w którym moglibyśmy zacząć od nowa."

Raz jeszcze dzięki wszystkim! Zwycięzców proszę o kontakt mailowy (gosiarella@gmail.com), a wszystkich pozostałych zapraszam do odwiedzenia Blasku Książek, gdzie jeszcze przez 3 dni możecie zgarnąć "Cenę naszych pragnień". Mam nadzieję, że niebawem pojawią się kolejne konkursy, w których weźmiecie udział.
Buziaki!

Death Note, czyli czy cel uświęca środki?

$
0
0
Death Note opinie

"Death Note"łaził za mną od lat. Wszyscy go polecali, wszędzie mi się wyświetlał i naprawdę nie wiele brakowało, żebym bała się otwierać lodówkę z obawy, że wyskoczy na mnie jakiś bóg śmierci zachęcając do obejrzenia anime. W takiej sytuacji łatwiej się poddać, niż dalej opierać. Za momencik przekonacie się czy podjęłam słuszną decyzję i czy powinniście iść w moje ślady.

"Death Note", czy też "Notatnik Śmierci" opowiada historię genialnego japońskiego licealisty imieniem Light Yagami, który ma dość zgnilizny jaka toczy nasz świat. W odpowiedzi na jego marudzenie spada z nieba (czy tam z krainy bogów śmierci) niezwykły notatnik. Dlaczego niezwykły? Otóż po zapisaniu w nim nazwiska osoby, której twarz mamy przed oczami (nie dosłownie), umiera ona na zawał (chyba, że opiszemy konkretne okoliczności i powód zgonu). Trochę creepy power, ale Light chce za pośrednictwem notatnika stworzyć lepszy świat, w którym zło przestanie istnieć. Jeśli jeszcze nie domyśliliście się w jaki sposób miałby to zrobić to śpieszę z wyjaśnienie - chłopak konsekwentnie i w masowych ilościach zapisuje w nim imiona przestępców. Policja nie może jednak na to pozwolić, dlatego schwytanie Kiry (taki pseudonim mu nadali) staje się dla nich priorytetem. Zdecydowali się nawet połączyć siły z równie tajemniczym, jak błyskotliwym detektywem L. 

L i Light, czyli wybierz swój team
W anime pojawia się wiele wątków i cała masa postaci, w tym przeurocza Misa, czy mój ulubiony bóg śmierci Ryūk. Jednak to pojedynek Lighta i L jest głównym wątkiem. I wybranie odpowiedniego teamu jest dość problematyczne. Dlaczego? Zacznijmy od tego czy zabijanie morderców, szefów gangu i innych zwyrodnialców jest złe, czy może zbawienne? Na pierwszy rzut oka nie przeszkadzałoby mi to, choć ciężko skazać na śmierć dziesiątki, czy setki ludzi dziennie i wierzyć, że każdy z nich jest winny. W takim wymierzaniu sprawiedliwości wolę metody amerykańskiego Dextera, który przed posiekaniem złych gości, sprawdza ich dokładnie upewniając się, czy faktycznie są źli. Light tego nie robi i nie przypominam sobie, by w anime ten problem w ogóle został poruszony. Po drugie podejście Lighta do bliskich mu osób pozostawia wiele do życzenia. Nie ma najmniejszego problemu w manipulowaniu osób, które darzą go uczuciem. Bawi się nimi jak pionkami, a by chronić króla jest w stanie ich poświęcić. Innymi słowy straszny z niego socjopata, przez to nie łatwo mu kibicować, nawet gdy popiera się jego działania. Z kolei L jest tak dziwny, że ciężko go nie lubić, chociaż mnie wkurza to, że chce powstrzymać Kirę. W ostatecznym rozrachunku stwierdzam, że nie należę ani do teamu L, ani do teamu Light (chyba najbliżej mi do teamu Ryūka), choć przyznaję, że trochę mną wstrząsnął wyniki ich starcia. 

Team Ryuk!
Oglądanie "Death Note" sprawiło mi wiele frajdy. Przemyślane strategie i niezwykłe zdolności analityczne bohaterów ciągle mnie zachwycały, chociaż widziałam luki w ich rozumowaniu. Zwłaszcza w końcowych odcinkach, gdzie ciężko było mi uwierzyć, że nikt nie ma planu b. Kurcze może nie jestem geniuszem (dobra jestem, tylko się droczę), ale nawet gdy idę po bułki do sklepu mam plan b na wypadek, gdyby ich nie było, a te wielkie umysły olały plany awaryjne, gdy stawką było ich życie. Serio?! Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. Dodatkowo nie rozumiem, jak członków grupy dochodzeniowej mogło nie znudzić nieustanne oskarżanie Lighta o bycie Kirą, gdy ciągle różnymi sposobami udowadniał swoją niewinność. Ja wiem, że oni mieli rację, ale ich podejrzenia biorąc pod uwagę fakty były bezpodstawne i nielogiczne. Dorzucę do tego również, że coś zbyt łatwo ludzkość uwierzyła w istnienie czynnika nadprzyrodzonego w popełnianych zbrodniach. Wydaje mi się, że powinni szukać zaawansowanej broni biologicznej or something. 

Te drobne błędy logiczne nie mają jednak znaczenia, gdy odpalicie serial. "Notatnik Śmierci" wciąga, bawi i zaskakuje. Po dłuższym czasie bywa odrobinę przewidywalny, jednak i tak oglądanie go sprawiało, że postrzegałam anime jako najciekawszą rozgrywkę szachową EVER mającą 37 odcinków krótkich odcinków. Poważnie, bierzcie się za to, bo i tak "Death Note" będzie Was gnębił i zmuszał do obejrzenia, a gdy w końcu to zrobicie najprawdopodobniej będziecie zachwyceni - jak ja!

Ps. Jeśli ktoś oglądał to: L czy Light? A może inny team?

Ps2. Sądzicie, że można zabijać złych ludzi, by świat stał się lepszym miejscem?
Ps3. Wiedzieliście, że w 2005 roku w chińskich miastach, w tym Pekinie, Szanghaju, Lanzhou i Shenyang zakazano sprzedaży mangi "Death Note"? Powód jest genialny - uczniowie przerabiali swoje zaszyty tak by przypominały notatniki Śmierci, a następnie wpisywanie do nich nazwisk znajomych, nielubianych osób i nauczycieli.

Filmowe odsłony Czerwonego Kapturka

$
0
0
Spis filmów z czerwonym kapturkiem

Po filmowych odsłonach królewny Śnieżki przyszedł czas na Czerwonego Kapturka. Wiecie co jest fascynujące w baśniach, których nie tknął się jeszcze Disney? Nie mają one najbardziej utartego obrazu. Być może historia, którą uważamy za właściwą opowiadała nam babcia, być może czytaliśmy ją u Grimmów albo w True Story Gosiarelli. Każdy ma w głowie inne wyobrażenie Czerwonego Kapturka i to jest świetne. Sprawdźmy jak wygląda to w filmach. 


Hoodwinked!/Czerwony Kapturek - Prawdziwa historia (2005)
filmy z baśniami

Co prawda ta animacja nawet nie stała koło prawdziwej historii Czerwonego Kapturka, ale w Polsce tłumaczeniem zagranicznych tytułów filmowych zajmuje się Zitek spod płota, więc nic nie poradzimy. Akcja toczy się wokół policyjnego śledztwa w sprawie zakłócenia porządku w chatce babci. Czerwony Kapturek, Wilk i Drwal są w tej sprawie przesłuchiwani. Jeśli mam być szczera nijak ma się do baśni. Zwłaszcza Kapturek znający karate. Animacja jest w najlepszy razie średnia, ale chyba innym się podoba, skoro w 2011 roku pojawiła się kontynuacja pt. "Czerwony Kapturek 2. Pogromca zła".

Rotkäppchen / Czerwony Kapturek (2012) 
Filmy z Czerwonym Kapturkiem

Wybaczcie, ale nie byłam w stanie tego obejrzeć i po 5 minutach wyłączyłam. Z tego powodu muszę zacytować oficjalne info "niemiecki film familijny, należący do cyklu filmów telewizyjnych Najpiękniejsze baśnie braci Grimm. Film jest adaptacją baśni Czerwony Kapturek w wersji braci Grimm, jednak wzbogaconą o dodatkowe wątki nie występujące w pierwowzorze literackim." Muszę dodawać, że nie polecam?

Dziewczyna w czerwonej pelerynie (2011)
Dziewczyna w czerwonej pelerynie

Z pewnością słyszeliście o tym filmie lub książce o tym samym tytule.  Valerie, czyli nasz czerwony kapturek zakochała się w swoim przyjacielu z dzieciństwa - Peterze. Niestety jej rodzice zaplanowali już dla niej przyszłość, nie uwzględniając  Petera w tych planach. Młodzi planują ucieczkę, jednak plany krzyżuje wilkołak siejący postrach w miasteczku. Resztę sprawdźcie sami, a ja dodam od siebie, że chyba niebawem obejrzę go ponownie, by sobie odświeżyć kilka wątków. Choć nie jest to arcydzieło kinematografii to urzekł mnie klimat filmu. Zima, piękna sceneria i coś pomiędzy horrorem a romansem - daję zielone światło.

Red Hot Riding Hood (1943)
Czerwony Kapturek kreskówka

Kilkuminutowa animacja, którą chyba każdy z nas widział w dzieciństwie, a jeśli nie to przynajmniej skopiowane zachowanie wilka na widok Kapturka. Czerwony Kapturek nie jest małą dziewczynką, lecz tancerką, na której widok wilk zachowuje się gorzej niż przeciętny bywalec klub go go. Nie próbuje ona zjeść Kapturka, chociaż ewidentnie ma na nią chrapkę. Dziewczyna spławia go, bo musi iść po występie do babci. Wilk ją uprzedza, choć nie jest to dla niego korzystne. Fajne, krótkie -> obejrzyjcie, zwłaszcza, że zajmuje 7 miejsce na liście 50 najlepszych kreskówek.

The company of Wolves/ Towarzystwo wilków (1984)

Horror nakręcony na podstawie opowiadania Angeli Carter, czyli mamy zarówno makabrę, jak i erotykę z wilkołakami. Przyznam, że czytałam tylko opowiadanie i przez to nie czułam potrzeby oglądać filmowej adaptacji, a może bałam się jej (nie ma to nic wspólnego z klimatem horroru), dlatego oto gotowe info: "13-letnia Rosaleen śni sen, w którym jej siostra Alice jest rozszarpywana przez stado wilków. W dalszej części snu ma wizję pogrzebu swojej siostry. Babcia pociesza ją, ostrzegając jednocześnie przed wilkami, które przemieniają się w ludzi. Opowiada historie o tajemniczych wydarzeniach z wilkołakami w roli głównej."

Once Upon a Time (2011-)

W "Once Upon a Time" występują postacie z wielu baśni i bajek, a ich losy splatają się ze sobą. Wśród nich znajdziecie Red, czyli Czerwonego Kapturka. W pierwszy, a zwłaszcza w drugim sezonie jej historia jest rozwijana, dochodzą dodatkowe wątki etc. 

Ps. Oglądaliście któryś z powyższych tytułów? Dodalibyście coś jeszcze?

We Can Be Heroes, czyli jesteśmy super!

$
0
0

Superbohaterami zazwyczaj nazywamy ludzi obdarzonych niezwykłymi zdolnościami na przykład potrafiących latać, strzelać laserami z oczu, zamrażać etc. Jednak nawet patrząc na komiksy superbohaterami mogą być również obrzydliwie bogaci ludzie w maskach i śmiesznych strojach z pelerynkami. Czy więc kryterium nie powinno ograniczyć się do tego, że walczą oni ze złem i robią coś super?

Najprawdopodobniej tak właśnie pomyślał fotograf Martin Beck tworząc projekt We Can Be Heroes mający na celu zwalczenie stereotypu, że superbohater musi być muszą mieć piękne twarze i umięśnione ciała. Chciał pokazać, że mimo naszych fizycznych braków dalej możemy być superbohaterami, bo liczy się nasze wnętrze i czyny. Nasz potencjał do czynienia dobra i niesienia pomocy zarówno naszym najbliższym, jak i przypadkowo spotkanym ludziom. Możemy być super dzięki temu co robimy na co dzień. Piękna idea. Znacie powiedzenie, że jeden obraz jest wart tysiąc słów, więc teraz oddam głos Beckowi.

"W mojej karierze miałem dużo szczęścia, by sfotografować kilka niesamowitych ludzi, wiele z nich podziwiam ze względu na talent, ale także dlatego, że wykorzystali swój status, aby pomóc innym." - Martin Beck
The Flash - mówią, że to najszybszy mechanik w mieście. Foto by Martin Beck
Superwoman - Teresa from Lebanon & Superman - Ghaleb from Lebanon. Foto by Martin Beck
Green Lantern - Victoria from the UK. Foto by Martin Beck
Powyższe fotografie stanowią tylko część projektu, na którego realizację Martin zbiera pieniądze (tutaj znajdziecie info na ten temat) i być może już niebawem będziemy mogli zobaczyć gotową serię.

Osobiście jestem urzeczona zarówno jego fotografiami, jak i tym co chciał za ich pośrednictwem przekazać. Wierzę, że każdy z nas ma zadatki na superbohatera, bo nie raz różni ludzie pozornie nieobdarzeni supermocami wybawili mnie z poważnych opresji. Ba! Mam nawet swojego prywatnego suporbohatera, który codziennie ratuje mój świat. Wierzę, że wśród Was też niejeden by się znalazł. Skoro w każdym z nas drzemie superbohater to ruszajcie na swoje codzienne misje! I pamiętajcie, że Wy już macie nad innymi przewagę - macie super moce Różowych Sałat, dzięki którym ulepszacie świat!
Niech moc Różowej Gosiarelli będzie z Wami!

Ps. Macie swoich osobistych superbohaterów?
Ps2. Gdybyście mieli wziąć udział w projekcie to jaki kostium bohatera najbardziej pasowałby do Was i dlaczego?



Przestań marzyć, a osiągniesz cel

$
0
0
Jak spełnić marzenia

Jako dzieci wiele rzeczy chcemy, jednak z racji młodego wieku niemal wszystko jest poza naszym zasięgiem. Nie możemy kupić sobie kucyka, zaplanować wakacji, czy tupnąć nogą, aby dostać zwierzaczka (przynajmniej w większości przypadków), bo o naszym życiu decydowali rodzice. Jeśli czegoś nie mogli lub nie chcieli nam dać mówili, że musimy poczekać, aż dorośniemy. Wtedy nauczyliśmy się marzyć. 

Nie ma w tym nic złego - przecież od czegoś musieliśmy zacząć. Problem polega na tym, że większość z nas nie wyrosła z marzeń lub co gorsza(!!) przestała pragnąć od życia czegoś więcej. Jeśli uważacie poprzednie zdanie za nielogiczne lub absurdalne to może być znak, że należycie do którejś z tych dwóch grup. Spokojnie, za chwilę dostaniecie ode mnie zaproszenie, by dołączyć do trzeciej. 

Gdy uczymy się marzyć rozumiemy, że marzenia bywają nieosiągalne chyba, że ktoś nam pomoże. Z opowiastek na dobranoc dowiadujemy się o istnieniu złotych rybek, wróżek, spadających gwiazd i innych magicznych artefaktów, które miałby nam podarować cel naszych pragnień. I choć ta naiwna wiara jest urocza to jednak bardzo szkodliwa, ponieważ wypracowujemy sobie postawę czekania, aż ktoś poda nam wszystko na tacy. Dorastając żyjemy wedle oczekiwanego przez społeczeństwo schematu i nadal czekamy, aż marzenia się spełnią. Bywa również, że sfrustrowani brakiem efektów porzucamy nasze skryte pragnienia i godzimy się z życiem jakie mamy. To cholernie smutne. Przecież wystarczy odrobinkę skalibrować nasze poglądy i podejście do marzeń. Widzicie, kilka lat temu poznałam osobę, która dostatecznie mocno mną potrzepała, abym się ogarnęła (kiedyś o tym pisałam). Dziś, gdy ktoś pyta "o czym marzę" - odpowiadam, że nie mam marzeń, mam cele.  Niby zwykła semantyka, a zmienia wiele. 
Po co zamykać marzenia, gdy można je uwolnić? [źródło grafiki]
Przede wszystkim marzenia z definicji są nieosiągalne, więc nasz mózg także odczytuje je jako nierealne. Natomiast cel jest efektem podejmowanego działania. To tylko tyle i aż tyle zarazem. Bliskie pojęcia, które dzieli przepaść. Codziennie stawiamy sobie małe cele (np. przetrwać do końca dnia w pracy i nie zwariować lub zrobić obiad) i konsekwentnie jest realizujemy (np. przez nie zabijanie wszystkich współpracowników lub kupienie w sklepie produktów spożywczych), więc dlaczego nie możemy tego samego zrobić z naszymi marzeniami? Otóż możemy!

Zastanówcie się przez chwilę o czym marzycie. O czym myślicie, gdy każą Wam pomyśleć życzenie nim zdmuchniecie świeczki na torcie urodzinowym lub zobaczycie spadającą gwiazdę? Macie to? Super! Zapamiętajcie to i starajcie się rozebrać na czynniki pierwsze jak w poniższym przykładzie. Będziemy bazować na najczęstszym marzeniu moli książkowych tj. wydaniu książki. Ciągle słyszę od znajomych, że chcieliby napisać książkę, a niemal nikt tego nie robi. Odkłada się to ciągle na później zamiast wygospodarować godzinę dziennie na stworzenie pomysłu i planu, a następnie na posadzenie tyłka na krześle i pisanie. Po pół roku, roku lub dziesięciu latach, w końcu można z czystym sumieniem powiedzieć, że jest skończona i wysłać do pierdyliona wydawców, aż znajdzie się ten jeden, który ją wyda. Po kolejnych kilku miesiącach będziemy mogli ją zobaczyć na półkach księgarń. Cel zrealizowany. Proste, a mimo tego niewielu stawia kroki na tej drodze. 


Inny przykład, który wydaje się trudniejszy do zrealizowania. Powiedzmy, że chcecie polecieć w kosmos. Przyznam szczerze, że nie mam bladego pojęcia jak zostać astronautą, więc mogę coś pomylić, ale na moje oko realizacja tego celu powinna przebiegać mniej więcej następująco. Googlujecie co trzeba zrobić, by NASA, ESA, czy inna agencja kosmiczna mogła Was brać pod uwagę. Ja trafiłam na "
Statystyka pokazuje, że żeby zostać astronautą amerykańskim albo europejskim, trzeba być pilotem wojskowym lub absolwentem wyższych studiów z nauk przyrodniczych albo technicznych", więc zapisujecie się na studia lub idziecie do wojska i pytacie jak zostać pilotem. Gdy to się udaje lecicie dalej z wypełnianiem wymogów narzuconych przez agencje, pracujecie ciężko i w końcu macie REALNĄ szansę na spełnienie swoich pragnień. Ten sam mechanizm działa w przypadku innych marzeń od chęci pracowania jako szpieg, przez bycie rysownikiem marvelowskich  superbohaterów, aż po bycie reżyserem genialnych filmów zagranicznych. 

Chodzi o to, by przestać tylko myśleć i mówić o swoich marzeniach, a zacząć działać w kierunku ich realizacji. Jeśli są to duże rzeczy, jak to co będziecie robić w życiu to najprawdopodobniej będziecie musieli wiele zaryzykować i poświęcić, jednak szanse na ich realizacje znacznie wzrosną. Jeśli są małe to pójdzie łatwiej. Wiem co mówię, moje marzenia cele są realizowane, a na pozostałe wciąż pracuję, ale o tym innym razem. Na chwilę obecną zostawiam Was z Waszymi marzeniami celami. Pamiętajcie o nich, ale przestańcie marzyć, zacznijcie wyznaczać sobie cele!

Ps. Może jestem szalona, ale nie wierzę, że istnieje pragnienie, którego nie dałoby się zrealizować. Przychodzi Wam jakieś do głowy?

V jak Visitors, czyli goście przychodzą w pokoju?

$
0
0
Serial o kosmitach

Wyobraźcie sobie piękny, słoneczny dzień. Taki dzień jak co dzień, gdy każdy jest zajęty własnymi sprawami, przeżywa dramaty, musi coś szybko załatwić lub zwyczajnie siedzi z książką w parku. Aż tu nagle na niebie pojawia się statek kosmiczny. Myślicie sobie pewnie: no to pięknie - zaraz nas wymordują! W końcu każdy z nas widział "Marsjanie atakują", "Wojnę światów", "Wrogie Niebo", czy inną produkcję pokazującą jaki dostajemy w tyłek od kosmitów. Co jednak stałoby się, gdyby obcy powiedzieli, że przybywają w pokoju, by podzielić się z ludzkością swoją zaawansowaną technologią?

Tak mniej więcej wygląda to w przypadku serialu "V", znanym w Polsce również pod nazwą "Goście". Obcy obiecują, że przybywają w pokoju, przynosząc medyczne cuda i technologiczne cacka, a ludzi z ulgi witają ich oklaskami. Ta scena (oklaski) była przerażająca, a jednak całkowicie zrozumiana, bo przecież mamy tak głęboko zakorzenione przekonanie, że chcą nas zjeść lub całkowicie wybić, że takie zapewnienia, nawet jeśli są fałszywe, dają nam nadzieję. A nuż pożyjemy trochę dłużej i albo w tym czasie wykombinujemy, jak pozbyć się nieproszonych gości albo faktycznie okażą się milutcy? Dobra, na to drugie nie mamy co liczyć, ponieważ nawet nasza własna historia pokazuje, że bardziej zaawansowane cywilizacje ZAWSZE dążą do wytępienia tej bardziej prymitywnej. Jeśli udają dobrych to znaczy, że coś chcą np. kukurydzy albo płodnych kobiet. Goście potrafili się jednak nieźle przyczaić i tylko nieliczni zorientowali się, że pod maską uśmiechu kryją się obślizgłe jaszczury z niecnymi zamiarami. Jeśli oglądaliście serial to z pewnością wiecie o co mi chodzi.
Spójrzcie jak się ładnie uśmiecha :)
Na chwilę zrobię pauzę, bo zbyt fascynującym motywem jest dla mnie to "przybywanie w pokoju". Sądzicie, że gdybyśmy usłyszeli taką bajeczkę od kosmitów to uwierzylibyśmy w to? Pozwolili się im panoszyć na Ziemi i błagać, by nie odlatywali? Czy nawet zwiedzeni cudami, które nam podarowali, przestalibyśmy być czujni i obawiać się najgorszego? Wydaje mi się, że musiałyby minąć lata, abyśmy pozbyli się nieufności, w końcu taka nasza natura, że nie wierzymy w prezenty za darmo. A może tylko Polacy tacy są, a Amerykanie przyjęliby ich z otwartymi ramionami? A skoro przy narodach jesteśmy to chciałabym dodać, że twórcy, choć narcystycznie to także całkiem słusznie wpakowali w usta przywódczyni Gości słowa, z których wynika, że wystarczy zdobyć serca i zaufanie Amerykanów, bo reszta krajów podąży za nimi.

Wiecie, nie przepadam za historiami z kosmitami. To dla mnie zbyt odrealnione i creepy (napisała fanka zombie tematyki). "Gościom" dałam jednak szansę, bo a) ciągle gdzieś mnie atakowali tzn. w internetach ciągle o tym gadają b) nie mają za dużych głów i ogromnych oczu c) uznałam za interesujące, że twórcy serialu nie skierowali od razu kosmicznych dział w naszą stronę. Po kilku odcinkach zafascynowały mnie inne wątki, jak na przykład zdrada w szeregach najeźdźców, czy zarażanie się ludzkimi emocjami, w tym zarówno uczłowieczenie kosmitów, jak i odczłowieczenie ludzi. Takie wątki poboczne stanowią dla mnie prawdziwą ucztę, która bardzo często przesłania nudną walkę partyzancką, czy błędy logiczne ( np. nie rozumiem jak oni mogli mieć problem z zabiciem Anny). 

Bardzo podobała mi się gra aktorska Moreny Baccarin wcielającej się w Annę, czyli niezbyt sympatyczną postać, a jednak Morena stworzyła z niej bohaterkę z krwi i kości o złożonej osobowości. Całkiem nieźle spisała się również Laura Vandervoort, czyli serialowa Lisa. Aż wierzyć się nie chce, że to ta sama aktorka, która gra w Bitten. Szkoda tylko, że pozostali członkowie obsady nie poszli w ich ślady. 

"V" jest rebootem starszej serii emitowanej w latach '80 pod tym samym tytułem, jednak nie oglądałam jej, więc nie mam możliwości ich porównać. Za to wiem, że jej fani mogą być zadowoleni, ponieważ pojawia się jedna dość znacząca postać z poprzednich produkcji. "V" od Abc ma dwa sezony, które łącznie mają 22 odcinki, czyli nie wiele. Nie został zakończony, lecz anulowany, czyli większość wątków została urwana. Szkoda. Wystarczyłoby nakręcić jeszcze jeden porządny odcinek, aby wszystko pozamykać i wyjaśnić, jednak Abc nie ma zbyt wiele szacunku do swoich widzów. Niemniej zakończenie jest dość mocne i na upartego możemy jednoznacznie wskazać kto zwyciężył w walce o Ziemię. 

Powiedzmy sobie otwarcie, "V" nie jest najlepszym serialem w historii. Ba! Biorąc pod uwagę wszystkie jego niedoskonałości, w najlepszym razie można go uznać za średni. Jednak ma w sobie coś urzekającego, więc jeśli zastanawiacie się czy warto poświęcić 40 minut na obejrzenie pilota to zdecydowanie tak, bo dzięki temu dowiecie się, czy to coś dla Was, czy wręcz przeciwnie. Zwłaszcza, że opinie na temat tego serialu są dość skrajne - dla jednych majstersztyk, dla innych klapa.

Ps. Wracając do pytania: Co zrobilibyście, gdyby w ten piękny, słoneczny dzień na niebie pojawił się statek obcych, którzy zapewnialiby, że przybywają w pokoju? Uwierzylibyście?

Sięgnij gwiazd lub hoduj smoki! It's easy?

$
0
0

Kilka dni temu przy okazji tekstu Przestań marzyć, a osiągniesz cel poprosiłam Was, żebyście napisali mi w komentarzach jakie marzenia/cele są Waszym zdaniem nie do spełnienia. Znam Was i wiedziałam, że wyskoczycie z najbardziej odjechanymi pomysłami. Nie zawiedliście! Dzięki temu mogę napisać jaki był cel tego pytania. Chodziło mi o to, by pokazać, że nawet pragnienia zahaczające o fantastykę da się w pewnym stopniu spełnić. Zwłaszcza, jeśli poświęcimy temu całe nasze istnienie, a przecież za tymi największymi pragnieniami warto, prawda? 

Oto kilka przykładów z komentarzy:


1. Cofnąć się w czasie 
Współczesne teorie fizyczne nie wykluczają podróży w czasie, a jak wiadomo: jeśli nie udowodniono, że się nie da to się da. Na chwilę obecną nie wystarczy pójść do biura podróży i wykupić wycieczkę do powiedzmy 1788 roku, ponieważ takie usługi nie są dostępne. Jeszcze. Jeśli podróżowanie w czasie naprawdę jest Waszym marzeniem i na jego realizację moglibyście poświęcić życie to polecam rozpocząć swoją podróż od zostania fizykiem zajmującym się zamkniętymi krzywymi czasowymi i dopracować teorię pozwalającą na takie podróżowanie. Jeśli tak jak ja nie jesteście umysłami ścisłymi to zostaje jeszcze jedno wyjście - zdobądźcie górę kasy, by finansować badania szalonych (lub mniej szalonych) naukowców. W końcu już w 1988 roku trzech fizyków z California Institute of Technology zaproponowało budowę tuneli czasoprzestrzennych. Z pewnością podjęliby się budowy, gdyby znalazły się fundusze. 

2. Wyhodować smoka
Wystarczy troszeczkę obniżyć wymagania w jego wyglądzie i funkcjach, a jest to stosunkowo realne. Dorwijcie kod genetyczny latającego dinozaura i postępujcie według poniższej instrukcji z planów wskrzeszenia mamuta (Newsweek): "Wystarczy odtworzyć jego geny, znaleźć żyjący dziś gatunek możliwie jak najbardziej podobny genetycznie do wymarłego, wszczepić geny zwierzęcia z przeszłości do jaja współczesnej samicy spokrewnionego gatunku. Potem trzeba jeszcze umieścić jajo w ciele samicy i dalej już wszystko powinno przebiegać naturalnie." Po udanym eksperymencie można chyba namieszać w jego kodzie dna, by ział ogniem? Nie? Cóż jest jeszcze jeden problem. Podobno z wydobyciem dobrej próbki genów dinozaurów może być spory problem, ale co to dla Was! Jeśli to nie wydaje się być w Waszym zasięgu zostaje złapanie ostatniego żyjącego współcześnie smoka - warana. Tylko uważajcie, bo kozy zjada na raz, a ludzi na dwa gryzy.
Chcę smoka
[Źródło: National Geographic]
3. Pójść do Hogwartu
Poziom trudności znów spada. Zwłaszcza, że Hogwart będzie w Polsce. Dzięki finansowaniu społecznemu udało się zebrać 163 118 $ na... kurcze właściwie nie jestem do końca pewna co oni chcą z tymi pieniędzmi zrobić, a raczej to zależy ile jeszcze uda im się uzbierać, ale planują kupić któryś ze współczesnych Polskich zamków i przerobić go na Hogwart z prawdziwego zdarzenia. Nie musicie jednak czekać, aż im się to uda, ponieważ możecie wziąć udział w larpach


4. Zostać wikingiem
Ten punkt dodałam od siebie, a raczej od Gosiarellowego Chłopaka, i jeżeli tak jak on chcielibyście zostać wikingami to możliwości jest dużo. Pierwszą z nich jest zapisanie się do szkoły ludowej w Seljord (Norwegia), która wprowadziła nowy kierunek studiów. Kurs na wikinga przewiduje m.in. naukę żeglowania, wykuwania mieczy, budowania domów, czy rzeźbienia w drewnie. Podobno kursy obejmują każdą aktywność przypisywaną żyjącym przed wiekami ludziom. Czy tylko mnie to martwi? W końcu pamiętamy przez co wikingowie zyskali (nie)sławę. Jeśli nie chce Wam się jechać do Norwegi to a) słabi z Was wikingowie i b) możecie wybrać inną drogę np. do Irlandii. Chociaż chwilowo jest to nieaktualne, ale może okazja się powtórzy. O co chodzi? Pod koniec kwietnia tego roku twórcy serialu "Wikingowie" poszukiwali minimum 8000 statystów do pracy na planie nadchodzącego czwartego sezonu, który był tam kręcony.
***
Powyższe przykłady dowodzą kilku rzeczy, ale skupię się na dwóch. Pierwszą z nich jest to, że większość naszych zrealizowanych marzeń może znacznie odbiegać od wyobrażeń. Rzeczywistość niemal zawsze wygląda inaczej, niż obraz podsuwany przez naszą wyobraźnię. Waran nie lata i nie zionie ogniem. W Hogwarcie nie będzie nas uczył prof. Snape. Może za naszego życia nie uda nam się odkryć tuneli czasoprzestrzennych, ani skonstruować wehikułu czasu. To samo dotyczy bardziej przyziemnych rzeczy - proszek nie wypierze ubrań tak, jak to pokazują na reklamie, a miłość naszego życia w końcu zacznie nas wkurzać. Nawet własnym, wymarzonym dzieckiem będziemy chcieli czasem rzucić o ścianę (nie polecam!). Czy jednak przez to nie warto spróbować? Czy te drobne niedoskonałości nie są tylko małym fragmentem całości, która nas uszczęśliwi?
Po drugie, jeśli wkładamy wiele wysiłku w podążaniu za pozornie nieuchwytnym celem to jest wysokie prawdopodobieństwo, że uda nam się go urzeczywistnić. Jasne, są w naszym życiu pragnienia, które są poza naszym zasięgiem, ale jest ich naprawdę niewiele. A nawet na nie może uda się znaleźć jakiś substytut. Jeśli jednak nie spróbujemy ruszyć się z miejsca i zacząć działać to macie jak w banku, że nic z tego nie będzie. 
Osobiście wolę zbliżyć się jak najbliżej swoich celów i wymyślać coraz to dziwniejsze sposoby ich realizacji, niż załamać ręce mówiąc, że się nie da. Gdyby poprzednie pokolenia tak łatwo się poddawały to dalej siedzielibyśmy w jaskiniach naparzając się maczugami. Widzicie, wierzę, że za każdym przełomem, odkryciem i technologią kryła się ogromna pasja ludzi zajmujących się nimi. 

Ps. Nie bójcie się - Gosiarella nie pracuje potajemnie nad produkcją zombie, ani nie eksperymentuje na superbohaterach, by wycisnąć z nich supermoce, ale... gdyby Wasze pasje miały przerodzić się w coś niezwykłego to co by to było?

Nie chcesz być księżniczką Disneya!

$
0
0
Chce być księżniczką z bajki

Ach! Księżniczką być! Piękne suknie, przystojny książę i happy end - kto o tym nie marzy? Nie wiem, ale zdecydowanie wszyscy powinni przestać! Najlepiej w tej chwili! Księżniczki u Disneya mają straszne życie i to już od najmłodszych lat, a potem wcale nie jest lepiej. Przygotowałam dla Was 7 powodów, dzięki którym przestaniecie marzyć o byciu księżniczkami z bajek! 
[Ważne: istnieją księżniczki, które nie pasują do danych podpunktów, ale są wyjątkami!]

1. Zła sytuacja rodzinna
Niemal wszystkie księżniczki Disneya są półsierotami. Disney przez dziesięciolecia skrupulatnie mordował ich matki (przeczytajcieCzy Disney nienawidzi matek?), zostawiając małe dziewczynki (i pozostałych bohaterów swoich bajek) w najlepszym razie pod opieką ojców. Raz na jakiś czas trafiał im się całkiem znośny ojczulek, jednak najczęściej byli oni średnio zainteresowani dobrem swych dzieci. Woleli zostawić je pod opieką swojej nowej żonki, które dbały o to, by punkt nr 2 stał się faktem.

2. Beznadziejne dzieciństwo
Aurora została oddana na wychowanie niezrównoważonym wróżkom, bo rodzicom nie chciało się nią zajmować. Śnieżka musiała się błąkać po lesie, bo jej macocha chciała ją zabić. A i tak najgorzej miał Kopciuszek, który robił za niewolnika swojej rodzinki. W takich warunkach rozwój emocjonalny dziecka nie może być prawidłowy, więc nic dziwnego, że disneyowskie księżniczki są takie bierne. 

3. Bierność 
Przeciętna księżniczka siedzi w swoim małym padole łez i rozpaczy, dopóki nie przyjdzie ktoś, kto łaskawie ją z niego wyciągnie. Pamiętacie, gdy łowca miał zabić Śnieżkę, a ona sobie tam zwyczajnie stała i czekała, aż zarąbię ją siekierą w środku lasu? O tym właśnie mówię, gdy chłop sam się nie rozmyślił to mielibyśmy masakrę siekierą ręczną, a nie bajkę dla dzieci. Obszarpany Kopciuszek pogodził się z decyzją macochy i najpewniej zwinęłaby się kłębek koło węgla, gdyby nie pojawiła się dobra wróżka. Nawet Kida czekała tysiąc lat (plus minus 500), by poznać historię swojego ludu i odnaleźć niebieski kryształ. Oczywiście i ona miała pomoc. 

4. Żenujący iloraz inteligencji
Wyobraź sobie, że nagle pojawia się dobra wróżka, która chce spełnić Twoje marzenie - o co prosisz? Jeśli to nowa sukienka i pójście na bal to zdecydowanie jesteś księżniczką Disneya. 
Wyobraź sobie, że ktoś chce Cię zabić i mimo porażek nie ustaje w próbach, czy w takiej sytuacji bierzesz jabłko od podejrzanie wyglądającej baby, która puka do chatki znajdującej się w ŚRODKU LASU? Jeśli tak to zdecydowanie długo nie pożyjesz.
Uważasz, że rozsądnie jest przehandlować swój głos i życie za parę ludzki nóżek u najcwańszej wiedźmy w podmorskim półświatku? Bitch, please. 
Wygląda na godną zaufania?
5. Cel życiowy - dorwać księcia z rumakiem.
I jak współczesna kobieta mogłaby się identyfikować z tym punktem? No jak?! Nawet jeśli nie w głowie nam kariera to jest tam miejsce na inne cele. Samorealizacja, zdobycie nobla, czy podróże po świecie, a nie jakiś tam książę, czy inny królewicz. Chyba, że ten rumak to po to, by na nim zwiedzać świat? Jeśli tak to znam wygodniejsze sposoby podróżowania po świecie. Wracając jednak do tematu. Rozumiem, jak wspaniałe jest znalezienie ukochanego, ale nie róbmy z tego życiowej misji. 

6. Gdzieś zawsze czai się ZŁOczyńca!
Każdy szanujący się czarny charakter musi dążyć do totalnej zagłady disneyowskiej księżniczki. W planach jest posiadanie władzy nad dziewuszką, podstępne pozbawienie jej wszystkiego co sprawia radość, a i odebraniem życia nie pogardzą. Kto chciałby, aby przez całe jego życie ktoś próbował pozbawić go szczęścia? Zwłaszcza, że bajkowi antagoniści są najbardziej zdeterminowali ze wszystkich! 

7. The End
Twórcy zawsze kończą bajkę sceną sugerującą happy end, że niby żyli długo i szczęśliwie. Wierzycie w to, że małżeństwo zawierane po jakiś 3 dniach znajomości może być usłane różami? Na moje oko to co się dzieje po zakończeniu jest tak drastyczne, że dzieci nie powinny tego oglądać. Mówiąc w prost: bajka kończy się na zakończeniu, potem zaczyna się koszmar. 
Ona jeszcze nie wie
Punkt bonusowy: Gosiarella poświęci bloga, by Cię wyśmiać!
Tego raczej nie trzeba komentować - wszyscy znacie zawartość tekstów z działu bajkowego.

Nie wiem jak Wam, ale mi zdecydowanie odechciało się być księżniczką Disneya. Nie żebym wcześniej chciała, ale teraz jestem pewna, że całkiem dobrze mi się żyje, gdy żaden czarny charakter nie czai się za rogiem, by wepchnąć mi zatrute jabłko do gardła. Żaden królewicz nie czai się, aż zasnę, by mnie łaskawie pocałować, bo to nic innego jak napastowanie! A w dodatku miałam stosunkowo udane dzieciństwo i nikt poza bratem nie próbował nie ganiał za mną z ostrymi przedmiotami. Tak, zdecydowanie mam lepsze życie niż większość księżniczek, czy to tych od Disneya, czy tych prawdziwych (jeśli nie czytaliście dlaczego
nie warto urodzić się w rodzinie królewskiej to polecam!).

Ps. Przyznajcie się teraz grzecznie kto z Was marzył, by zostać księżniczką?
Ps2. Chcecie wersję o królewiczach?

Sailor Moon Crystal, czyli Czarodziejka z mangi

$
0
0
Nowa Czarodziejka z Księżyca

Gdy mała Gosiarella była jeszcze tak mała, by chodzić do podstawówki, miała rytuał. Po powrocie do domu szybko ciapnąć rzeczy byle gdzie i włączyć telewizor, by w formie relaksu obejrzeć kolejny odcinek "Czarodziejki z Księżyca". Tradycja została i dalej po powrocie do domu oglądam odcinek serialu, by zresetować mózg po ciężkim dniu. Cóż... nie pomaga mi w tym już Sailor Moon, ale dalej jest fajnie. Gdy rok temu zorientowałam się, że studio Toei Animation z okazji 20 rocznicy serii wypuściło nową Czarodziejkę nie mogłam się oprzeć (to nie przypadek, że zadebiutowała w moje urodziny!). Choć zdecydowanie nie miałam w sobie tyle cierpliwości co dawniej, bo odczekałam rok, by nadrobić całą serię w kilka dni.

Jeśli ostatnie 21 lat spędziliście w jaskini (lub co gorsza jesteście zbyt młodzi, by słyszeć o Sailor Moon) to z chęcią obedrę Was z nieświadomości o czym jest to anime. Główną bohaterką jest  Usagi Tsukino, nastolatka z Tokio. Infantylna, płaczliwa, ale także optymistka z sercem na dłoni. Pewnego dnia dziewczyna odkrywa w sobie magiczne moce (dzięki pewnej czarnej kotce) i zmienia się w Czarodziejkę z Księżyca. Cała ta przemiana to zasadniczo zwykłe przebranie się w marynarski mundurek i założenie tiary na czoło, ale... marudzę, bo sama chciałabym zmieniać ubranie w magiczny sposób, a jeszcze tego nie opanowałam. W każdym razie do Usagi szybko dołączają cztery pozostałe Czarodziejki - Merkury, Mars, Jowisz i Saturn, by wspólnie walczyć ze złem. Gdzieś tam pałęta się Mamoruś w garniaku, ale to niezbyt istotne. 
Różnice między nową i starą Czarodziejką z Księżyca
Sailor Moon vs Sailor Moon Crystal
Najważniejszą rzeczą, jaką musicie wiedzieć o Sailor Moon Crystal to to, że nie jest to  remake starego anime z lat '90, ale adaptacja mangi autorstwa Naoko Takeuchi. To ciekawa sprawa, bo nawet po obejrzeniu pierwszego odcinka widać różnicę, o których zresztą stacja wspomniała wcześniej, a i tak większość widzów jest oburzona zmienionymi wątkami. Jeśli o mnie chodzi to cieszę się, gdy twórcy są wierni oryginałowi, którym w tym przypadku jest manga. Dzięki temu mamy dwie wersje animowanej Czarodziejki z Księżyca, które choć są bardzo podobne to można potraktować jako coś więcej niż odświeżenie historii. Opowiem Wam odrobinę o różnicach, ale ostrzegam, że minęło trochę czasu od momentu, gdy ostatnio oglądałam pierwszą wersję bajki oraz czytałam mangę (nie tak dużo, jak podejrzewacie!). 

Przede wszystkim starsza odsłona była bardziej dziecinna. Miny, teksty i polskie tłumaczenie zaklęć (np. "mydło powidło", czy "groch fasola" nie brzmią zbyt poważnie i nie bardzo rozumiem, jak można w ten sposób przetłumaczyć "Mercury Bubble Blast", czy "Moon Crystal Power") powodowały, że to dzieci były głównymi, jeśli nie jedynymi odbiorcami tej bajki. W dodatku praktycznie każda seria miała podobny schemat: mnóstwo walk z byle jakimi przeciwnikami, a dopiero na samym końcu ostateczna bitwa z wielkim bossem plus dostanie nowych mocy plus rozwinięcie fabuły i poznanie przeszłości/przyszłości Czarodziejek. Taki schemat dość szybko staje się nudny, zwłaszcza, gdy większość odcinka zajmowała metamorfoza dziewczyn w wojowniczki. 
Jeśli dobrze pamiętam ta scena istniała wcześniej tylko w mandze.
Nowa wersja wydaje się znacznie poważniejsza i śmiem sądzić, że dorośli będą mogli ją oglądać bez zgrzytania zębami. Bunny jest mniej irytująca i odrobinę bardziej dojrzała. Historia bardziej przemyślana i na całe szczęście zerwano z poprzednim schematem. Oczywiście są początkowe potyczki, ale ich ilość została znacznie ograniczona. W zamian twórcy postanowili się skupić na głównych wątkach związanych z Kryształowym Królestwem Księżyca i Srebrnym Milenium. Łatwiej się dzięki temu wciągnąć w historię. Pierwszy sezon SMC obejmuje wątki Dark Kingdom oraz Black Moon, czyli dwa pierwsze sezony starego anime, czyli 2 z 5 łuków fabularnych. W przełożeniu na mangę (pierwsze wydanie) jest to 7 tomów. Chodzą słuchy, że za rok możemy się doczekać kolejnych części. Z jednej strony mnie to cieszy, bo Sailor Moon nigdy dość, a z drugiej serce mi się kraja, gdy pomyślę jak wypatroszony zostanie wątek z moim ukochanym Seiyą (z serii Stars), bo w mandze jego obraz i historia są marne. Chociaż...
Seiya ze starego anime. Ach! Ta wysoka jakość!
Wiecie, mimo że Sailor Moon Crystal jest adaptacją mangi to nie wszystko jest całkowicie wiernym odbiciem historii stworzonej przez Naoko Takeuchi. Przykładowo trochę pomieszany jest motyw z generałami Edymiona, więc może twórcy znów zbuntują się, by Seiya stał się w anime ważniejszym bohaterem od papierowego pierwowzoru (oby, oby, oby! Inaczej trzeba będzie ich ukarać!). Dobrze, skończę już gadać o swojej obsesji i wrócę do różnic. Oglądając Crystal bardzo brakowało mi oryginalnej muzyki z openingu (dobra, było ich wiele, ale ta z bijącym dzwonem na początku najbardziej zapadła mi w pamięć), chociaż "Moon Pride" Yasuharu Takanashi też nie jest zła. Za to nowa kreska jest świetna!

Ogólnie Sailor Moon Crystal oceniam na plus. Nie traktuję jej jako rywala dla starszego anime, a tym bardziej dla mangi, lecz odkurzenie sailorkowego szału. Wiem, że większość z Was może uważać się za zbyt dorosłych, by wrócić do oglądania...a nie czekajcie, jesteście na różowym blogu, więc to raczej Was nie dotyczy (serduszkuję!). W każdym razie polecam się zapoznać z nową serią. Zwłaszcza, że ma tylko 26 odcinków po ok 24 minuty każdy, a gdy przewiniemy opening i transformacje to zostanie 20 minut. Łącznie jakieś 8 godzin oglądania. Ostrzegam jednak, że pierwsze odcinki są takie sobie i dopiero po dwóch, trzech wszystko się rozkręca. 

Niech moc różowej Gosiarelli będzie z Wami!


Ps. Przypomina, że kiedyś napisałam coś w stylu True Story Sailor Moon, gdzie możecie przeczytać o anime z lat '90 i mandze. 
Ps2. Którą z sailorek chciałyście być w dzieciństwie?

Październikowe premiery!

$
0
0

Październik to kolejny świetny miesiąc pod względem premier książkowych. Ciężko było zwęzić grupę do najbardziej oczekiwanych tytułów, więc z pewnością poza wymienionymi poniżej znajdziecie inne ciekawe nowości! I choć zaczyna się jesień to naprawdę nie da się października nie lubić, bo a) premiery b) Halloween i c) pod koniec miesiąca odbędą się Targi Książki w Krakowie! 

Leonardo Patrignani - Wszechświaty. Utopia
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 12.10

Trzecia część Wszechświatów wydana w sam raz na Krakowskie Targi Książki, na których gościć będzie autor.

Rzeczywistość, w której Alex, Jenny i Marco żyją od osiemnastu lat jest ich bezpiecznym schronieniem. To tylko jedna z niezliczonych możliwości, jeden z Wszechświatów. Co tak naprawdę wydarzyło się podczas próby ucieczki z totalitarnej Gai, w drodze do statku zmierzającego na Wschód? Jakie będą konsekwencje dramatycznego wyboru, którego dokonała Anna? Gdzieś tam jest ktoś, kto posiada te same zdolności co oni i to z jego winy świat zaczyna się rozpadać. Gdzieś tam jest osiemdziesięcioletni staruszek dożywający swoich dni w więzieniu i dwójka młodych ludzi zamkniętych jak myszy w laboratorium. Gdzieś tam ich umysły pozostały jedyną i ostatnią nadzieją...

Kass Morgan - Misja 100. Tom 2. Dzień 21
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 07.10

Misja 100 się nie skończyła! Kass Morgan w swej kolejnej powieści z cyklu sprawia, że czytelnikowi zaczyna żywiej bić serce: ujawnia tajemnice z przeszłości, stawia bohaterów przed trudnymi wyzwaniami i sprawdza, czy ich uczucia przetrwają w nowej rzeczywistości. Stu zesłańców walczy o przeżycie ze świadomością, że uda im się to tylko dzięki solidarności. Od lądowania misji 100 na porzuconej niegdyś Ziemi minęło 21 dni. Są pierwszymi ludźmi, którzy postawili stopę na ojczystej planecie od stuleci. . . a przynajmniej tak myśleli. Wells usiłuje przekonać zesłańców, aby wspólnie stawili czoło nieznanym wrogom. Clarke wyrusza na Mount Weather w poszukiwaniu innych przybyszów z Kolonii, a Bellamy chce za wszelką cenę uratować siostrę. Tymczasem na statku Glass musi wybrać pomiędzy miłością swojego życia - a samym życiem!
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 07.10
Dla mnie Must Have!

Co się stanie, gdy życie ludzi zostanie zdominowane przez elektroniczne urządzenia osobiste? Gdy ich spersonalizowane telefony będą im podpowiadać, co powinni zjeść, w co się ubrać, gdzie pójść i z kim zaprzyjaźnić? Oto czasy, w których wielki koncern Gnosis, następca firm Apple i Google, wprowadził na rynek najbardziej rewolucyjne narzędzie wszech czasów: aplikację na telefon Lux. Ten innowacyjny program optymalizuje podejmowanie decyzji przez użytkownika, biorąc pod uwagę jego dobro i preferencje osobiste, co ma dać najlepsze możliwe rezultaty. 16-letnia Rory uważa za oczywiste to, że aplikacja Lux stanowi klucz do zdrowego i szczęśliwego życia. Kiedy zostaje przyjęta do elitarnej Akademii Theden, wydaje się, że rysuje się przed nią przyszłość doskonała. Ale w tej idealnej, wymarzonej szkole pod gładką powierzchnią czai się coś złego. A potem Rory poznaje Northa, przystojniaka z miasta, który prowadzi życie outsidera i – o zgrozo! – nie korzysta z Luxa, co fascynuje dziewczynę. Wkrótce bohaterka zaczyna postępować wbrew rekomendacjom aplikacji – zaczyna słuchać głosu intuicji, którą nauczono ją ignorować. Ten wybór poprowadzi ją do odkrycia prawdy, której ani ona, ani nikt inny nie mógł się spodziewać.

Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive
Data wydania: 19.10

Taylor Montclair i Sachę Wintersa dzielą setki kilometrów, łączy przeznaczenie.Taylor Montclair (Anglia)Pewnego dnia wybuch złości Taylor powoduje, że przedmioty wokół niej zmieniają swoje położenie, a silne emocje zakłócają przepływ elektryczności. Dziewczyna poznaje szokującą prawdę o swoim pochodzeniu. Dowiaduje się, że drzemie w niej tajemny ogień.Sacha Winters (Francja)Setki lat temu na stosie spłonęła alchemiczka, która rzuciła klątwę na trzynaście pokoleń pierworodnych synów z rodu jej zabójców. Sacha jest trzynasty – za osiem tygodni ma umrzeć. Na świecie jest tylko jedna osoba, która może mu pomóc.Dzielą ich setki kilometrów, łączy przeznaczenie.Czy zdążą się odnaleźć, nim Sacha zginie, a świat pochłonie ogień?

Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 07.10

"Klauzulę zastrzeżenia przekreślono starannie, czerwonym długopisem. Kiedy sięgnęła po książkę, nie zwróciła na nią uwagi. Nie ma mowy pomyłce. Chodzi o nią. Jest główną postacią, pierwszym rozgrywającym. "Kiedy pewna intrygująca powieść ląduje na nocnym stoliku Catherine, ta zwija się w kłębek i zaczyna czytać. Lecz gdy przewraca strony, czuje mdlącą grozę i zdaje sobie sprawę, że ta opowieść wyjawia jej najbardziej mroczną tajemnicę. Tajemnicę, której jej zdaniem nie znał nikt poza nią... "Sprostowanie" to budzący zawrót głowy psychologiczny thriller o normalnym życiu wywróconym do góry nogami na skutek niewyobrażalnie niszczycielskiej zemsty.
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 07.10

Rok 2019. Nastąpiło nieuniknione, ale czy ktokolwiek mógł przypuszczać, że apokalipsa przybierze właśnie taki kształt?Michał Sander był lekarzem, ale od czterech lat żyje samotnie w Bieszczadach. Jego domem jest własnoręcznie zbudowana chata, a jedynym towarzyszem i przyjacielem biały wilk. W czasie polowania słyszy wstrząsający krzyk dziewczyny. Wiedziony ludzkim odruchem rzuca się na pomoc wpadając w sam środek przerażającego i mrocznego obrzędu. Tym samy krzyżuje jednak plany bojówce walczącej z niemartwymi. . . W tym czasie w Forcie Wilno detektyw Wiktor Strachowski prowadzi śledztwo w sprawie podwójnego zabójstwa. Jedną z ofiar jest mężczyzna z dziurą w głowie, drugą – żywy trup bez śladów jakiegokolwiek urazu mózgu. . . Co czeka naszą cywilizację? Czy uda się ocalić człowieczeństwo jakie znamy? Czy przetrwamy?

Kristin Cast - Bursztynowy dym
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 21.10

W świecie równoległym do naszego Furie strzegą potępionych dusz skazanych na wieczne cierpienie z powodu przewinień popełnionych za życia. Ktoś jednak otwiera drzwi i niewyobrażalne złoprzekracza barierę rozdzielającą światy. Furie wysyłają własnego syna Aleka, by sprowadził uciekinierów z powrotem do Tartaru.Alek jest potężnym, lecz niedoświadczonym wojownikiem, sam nie zdoła sprostać zadaniu. Pomóc może mu Eva – piękna dziewczyna dorastająca w świecie pełnym miłości i tajemnic.Alek i Eva muszą się odnaleźć i odkryć nawzajem swe moce, by wspólnie zapobiec katastrofie i uratować to, co dla nich ważne.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 21.10

Cztery córki Mikołaja II dorastały niczym cudowne ptaki w złotej klatce, odizolowane od świata w zaciszu carskich rezydencji. Były ikonami stylu, gorącym tematem plotek, najbogatszymi i najbardziej pożądanymi pannami z europejskich rodzin królewskich na progu XX wieku. Za oficjalnym wizerunkiem uroczych małych księżniczek w białych sukniach skrywały się jednak cztery silne osobowości i wyraziste temperamenty. Prywatny świat Wielkich Księżnych Olgi, Tatiany, Marii i Anastazji wychodzi poza krąg nastoletnich miłości, dworskich intryg, dziewczęcych marzeń i aspiracji. To także historia dojrzewania czterech inteligentnych kobiet na tle nieuchronnego schyłku wielkiego imperium i całej epoki. Rewolucyjna zawierucha i dramat całej rodziny Romanowów uczyniły z nich bohaterki drugiego planu. Prawie sto lat po tragicznej śmierci ta opowieść po raz pierwszy wybrzmiewa ich własnym głosem.

Randall Munroe - What if? A co gdyby? Naukowe odpowiedzi na absurdalne i hipotetyczne pytania
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 07.10
Jeden z największych fenomenów czytelniczych ostatniego roku. Książka, która zebrała świetne recenzje w najważniejszych światowych mediach, poczynając od „Wall Street Journal” i „Rolling Stone'a”, a na „Wired” kończąc. Zadebiutowała na 1 miejscu listy bestsellerów non-fiction „New York Timesa” i utrzymywała się w jej czołówce przez pół roku. Jedna z ulubionych lektur Billa Gatesa. W ciągu zaledwie 24 godzin od premiery osiągnęła status bestsellera na Amazonie. „What If?” Randalla Munroe to zbiór naukowych odpowiedzi na hipotetyczne i absurdalne pytania, ilustrowany przezabawnymi komiksami. Książka pełna jest uszczypliwego humoru, a przy tym, naprawdę zaskakująco dużo można się z niej nauczyć. Munroe z naukowym zacięciem odpowiada nawet na najgłupsze pytania, cierpliwie tłumaczy jaką moc może wygenerować Yoda, czy co by się stało, gdyby każdy z nas miał naprawdę przeznaczoną tylko jedną drugą połówkę.


Wydawnictwo: Arkady
Data wydania: 07.10

100 książek pochodzących z całego świata i poświęconych najróżniejszym tematom dobrano tak, by pokazać najważniejsze etapy rozwoju produkcji książki albo przypomnieć pozycje, które miały największe znaczenie w jej historii. Wspaniale ilustrowany tom jest rozkoszą dla oczu i zarazem fascynującym świadectwem liczącego ponad 5000 lat dążenia ludzkości do przekazywania idei i wiedzy. W publikacji, którą oddajemy do rąk czytelników, mowa jest o książce w układzie chronologicznym, można powiedzieć, że autorzy piszą zarówno o praksiążce, jak i o postksiążce. Polskie edytorstwo jest tu prezentowane przez jeden tytuł: wydane konspiracyjnie podczas okupacji niemieckiej "Kamienie na szaniec" Aleksandra Kamińskiego.

Ps. Co Wam wpadło w oko?
Ps2. Wszyscy, którzy wybierają się w Krakowskie Targi Książki i chcieliby się ze mną spotkać - niech zaczepiają, jeśli gdzieś mnie wypatrzą, bo zawsze jestem okropnie zakręcona na Targach. A i będę w sobotę! Mam nadzieję do zobaczenia!

Złoczyńcy walczą w obronie królestwa

$
0
0

Jak wszyscy doskonale wiemy historie piszą zwycięzcy. To oni wmawiają nam, że dobro zatriumfowało, a poległy przeciwnik był złem wcielonym. W końcu wszystko jest subiektywne i każda prawda zależy od tego jak się ją przedstawi. Przykładowo, gdy Gosiarella podbije świat i przez przypadek zniszczy jakiegoś złego tyrana, który będzie kwestionował moje kompetencje to najpewniej będę go przedstawiała jako wcielonego diabła i idiotę. Bogatsi o tę informacje przyjrzyjmy się historiom z baśniowego uniwersum.

Kiedyś już rozważałam co byłoby gdyby złoczyńca wygrał, gdzie doszłam do wniosku, że nic strasznego, by się nie stało, a przynajmniej nie odczulibyśmy tego w skali światowej. Niedługo później zabrałam się za bajkowy sąd czarnych charakterów i ponownie nie stwierdziłam u nich większych win. Doszłam za to do wniosku, że większość teoretycznie negatywnych postaci ze świata bajek dąży do jedynie przejęcia władzy (Gosiarella nie jest czarnym charakterem!) i to nawet nie nad całym światem, a tylko we własnym kraju. Zaryzykuję stwierdzenie, że może mobilizować ich do tego troska o poddanych. Wystarczy spojrzeć na księżniczki i królewiczów z bajek, by zrozumieć, że interwencja była potrzebna, ponieważ oni kompletnie nie nadają się do rządzenia. 

Możliwe, że bajki o dziewczynach w pięknych sukniach i przystojnych królewiczach łapią za serce, a słodkie księżniczki są dla niektórych uosobieniem wszystkich cnót, ale pamiętajcie, że oni mieli zostać WŁADCAMI. Czy Kopciuszek, który nie potrafił się zatroszczyć nawet o siebie będzie potrafił zająć się poddanymi? Jaka z niej będzie królowa, skoro mając spełniającą życzenia matkę chrzestną, pierwszymi rzeczami jakie przyszły jej do głowy to nowe sukienki i pójście na bal? Przecież to strasznie samolubne, a przede wszystkim infantylne. Mogła prosić o lepsze warunki dla kobiet w kraju, wynagrodzenie dla niewolnic lub skończenie z głodem na świecie, ale wybrała imprezę. Jej królewicz wcale nie był lepszy, skoro przeznaczył środki na szukanie dziewczyny przez wkładanie każdej pannie w Królestwie buta na nogę. Wiecie jakie musiały się z tym wiązać koszty? I to wszystko z podatków biednych mieszkańców. Tiaaa... król i królowa z prawdziwego zdarzenia. 
Można zmienić sukienkę, ale nie osobowość
Spójrzmy na pozostałych, bo wcale nie jest lepiej. Kuzco - zapatrzony w siebie egoista, który bez mrugnięcia okiem krzywdzi swoich poddanych, wyburza ich rodzinne chaty i niespecjalnie interesuje się sprawami państwa. Czy można się dziwić Yzmie, że postanowiła się go pozbyć? W końcu i tak to ona zajmowała się wszystkimi sprawami kraju i wygląda na to, że nikt specjalnie nie narzekał. Z kolei Jafar początkowo chciał tylko uchronić Agrabah przed nowym sułtanem, który był niczym więcej jak złodziejem. I to wcale nie w tylu Robin Hooda, bo nie napadał bogatych, lecz zabierał biednym. Dobrze, że Disney nigdy nam nie pokazał biedy, która musiała zbierać żniwa po przejęciu władzy przez Aladyna.  

Przez chwilę zamiast wskazywać braki i wady czcigodnie panujących u Disneya bohaterów, skupmy się na tym jaki właściwie powinien być monarcha. Moim zdaniem, patrząc przez pryzmat naszej historii, powinien być silny, by stawić czoło zagrożeniom z zewnątrz. Powinien być dobry i troszczyć się o poddanych. Interesować się sprawami kraju i wspierać postęp. A królowa? Dobrze, gdyby miała współczujące serce, ale zdrowy rozsądek również jest wskazany. Inteligencja i dalekowzroczność jest pożądaną cechą zarówno u króla, jak i królowej. Mam racje? Może nawet przez chwilę pomyśleliście, że nasze księżniczki dałyby radę. Jeśli tak to może przypomnę, że większość z nich może i miała dobre serduszko, jednak przede wszystkim w oczy rzucała się ich bierność. Nie potrafiły samodzielnie stawić czoła swoim problemom, więc jak mogłyby podjąć działanie dla dobra swojego królestwa? 
Przy okazji ich poziom inteligencji i błyskotliwość była żenująca. Dawały się nabrać za każdym razem. Zatrute jabłka, ukłucie wrzecionem, nie czytały umów z wiedźmami morskimi, a nawet całowały żaby, bo wierzyły, że to rozwiąże ich problemy. Przykro mi to mówić, ale takie królowe powinno się oddawać w ręce kata nim doprowadzą królestwo do ruiny. 
Rumpelstilskin władca idealny - nawet skarbiec sam zapełni i nie będzie musiał ściągać podatków od poddanych.
Trochę z innej beczki. Oglądaliście serial Once Upon a Time? Rumpelstilskin, czyli główny z Czarnych Charakterów zrobił tam coś, co dokładnie wyraża sens moich przemyśleń. Pierwszą rzeczą jaką Rumpel zrobił po tym, gdy stał się Mrocznym było zakończenie wieloletniej wojny z ogrami, by żadne dziecko nie musiała oddawać życia tylko po to, by ogry dotarły do zamku władcy z opóźnieniem. Tym jednym czynem zrobił więcej dobrego od wszystkim tam panujących królów. Jeśli to Was nie przekonuje to nie ma sensu dalej próbować.

Ps. Macie inne przykłady potwierdzające tezę, że tzw. złoczyńcy walczyli w obronie królestwa?
Ps2. Gdybyście mogli zdetronizować jedną księżniczkę lub królewicza, by obsadzić na tronie ich przeciwnika to kogo wybralibyście?

Filmowe adaptacje Pięknej i Bestii

$
0
0
Filmowe adaptacje baśni o Pięknej i Bestii

Historia o Pięknej i Bestii zazwyczaj chwyta za serca. Mnie też, gdy widzę bibliotekę Bestii w disneyowskiej wersji, ale chyba nie o to chodziło. W każdym razie ta baśń istnieje, dzięki Gabrielle-Suzanne Barbot de Villeneuve, która w 1740 roku po raz pierwszy spisała francuską legendę (przeczytajcieTrue Story). Później poszło szybko. Coraz więcej osób postanowiło dać tej historii nową odsłonę, czy to w książkach, filmach, czy innych tworach. Sama w poniższym zestawieniu skupię się jedynie na serialowych i filmowych odsłonach Pięknej i Bestii.


Piękna i Bestia (1991)


W porównaniu do pozostałych księżniczek Disneya, Bella jest stosunkowo młoda, inteligentna i dostała od wytwórni aż trzy filmu. Najbardziej rozpowszechniona jest pierwsza część jej przygód z 1991 roku, w którym to spotyka Bestie. Następnie mamy "Piękna i Bestia: Zaczarowane Święta" z 1997 roku oraz "Piękna i Bestia: Zaczarowany świat Belli" z 1998 roku. Jak dla mnie te wersje są mniej zjadliwe, bo przeznaczone dla młodszych odbiorców. 

Piękna i Bestia / La Belle & la bête (2014)

Początek niezbyt wciągający, a w dodatku film jest francuski (dla mnie to wada)! Na całe szczęście po chwili się rozkręcił i mnie zauroczył. Fajnie, że twórcy starali się wierniej oddać oryginalną baśń, choć i tu pojawiają się znaczące różnice to bliżej mu do oryginału, niż bajki Disneya. Podoba mi się też klimat, który czasami bywa mroczny, niczym w horrorze, by po chwili znów wrócił do bajkowej sielanki, a całość doprawiona elementami fantasy. Ogólnie może być.

Bestia / Beastly (2011)

Uwspółcześniona adaptacja klasycznej baśni z przeznaczeniem dla nastoletniej widowni (jakby ktokolwiek zwracał uwagę na target), chociaż może raczej powinnam napisać, że jest ekranizacją książki, która inspirowała się baśnią? W każdym razie naszą bestią zostaje rozpuszczony bogaty dzieciak ze współczesnego Manhattanu, a czar jak zwykle musi zdjąć prawdziwa miłość. Film nie powala na kolana, ale ma swoje momenty, więc jeśli nie spodziewacie się czegoś na miarę Oskara to możecie zaryzykować oglądnięciem Beastly.


Piękna i bestia(1987)

Są wcześniejsze adaptacje filmowe od tej wersji, jednak nie chciało mi się cofać dalej. Wybaczcie. Wierzę, że osoby lubiące starsze filmy mogą tę wersję docenić, jednak ja jakoś nie potrafiłam. Bestia przypomina mi zmutowanego kota, który wydaje z siebie dziwne dźwięki (coś pomiędzy mruczeniem a charczeniem). 


Piękna i bestia (2012-)

Serial emitowany przez stację The CW skupiający się na młodej pani detektyw z wydziału zabójstw, która podczas śledztwa trafia na lekarza o nazwisku Vincent Keller (Jay Ryan). Okazuje się, że mężczyzna ukrywa się przed światem ponieważ, gdy się zezłości zamienia się w przerażającą bestię i nie potrafi zapanować nad swoją siłą i wyostrzonymi zmysłami. Wiem, że serial ma liczne grono fanów, jednak mnie proszę do nich nie zaliczać. 



W "Once Upon a Time" motyw z Belle i Bestią jest mocno nietypowy i pomieszany. W dużej mierze dlatego, że potworem jest Rumpelstilskin, a ten nie ma ani dobrego serca, ani nie zmienia się w przystojnego królewicza, a Bella też nie wszystko potrafi wybaczyć. Z drugiej strony, dzięki nawiązaniu do jednego z głównych bohaterów serialu, twórcy mocniej skupili się na rozwinięciu ich historii. 

[Sprawdźcie również filmowe adaptacje baśni o Czerwonym Kapturku oraz Królewnie Śnieżce]

Ps.Która odsłona podoba się Wam najbardziej?
Ps2. Tak, wiem, że powstało więcej adaptacji, jednak nie wszystkie z nich znam. Jeśli jednak je oglądaliście to podrzućcie je w komentarzach dając przy tym znać czy warto oglądać. 
Viewing all 694 articles
Browse latest View live